Zagrożenia dla globalnej gospodarki najbardziej klarownie wyraził profesor Nouriel Roubini, któremu przypisuje się przewidzenie ostatniego kryzysu finansowego. Napisał w „Financial Times”, że władze monetarne i rządy zostaną ukarane nie tylko jeśli zaczną wycofywać się z programów pomocowych, ale również gdy tego nie zrobią. W pierwszym przypadku pojawi się oczywista presja na schłodzenie rodzącego się dopiero co ożywienia gospodarczego (bez względu na to, czy wydatki rządowe będą ograniczane, czy receptą na wysokie deficytu budżetowe będzie zwiększanie dochodów). W drugim — utrzymywanie nadmiernych deficytów budżetowych doprowadzi do podniesienia kosztów obsługi długów w efekcie wzrostu rynkowych stóp procentowych (zwyżki rentowności długoterminowych obligacji).
Tym samym coraz bardziej palącym problemem, na który wskazują także inni „wielcy” w światowej gospodarce jest stworzenie wiarygodnych pomysłów na zakończenie programów pomocowych — poprawę kondycji finansów publicznych oraz odejście od polityki zerowych stóp procentowych.
Przypomnijmy też wcześniejsze głosy noblisty Paula Krugmana wskazującego na to, że na ostateczne uzdrowienie sytuacji gospodarczej potrzeba będzie jeszcze 2-3 lat, szefa Deutsche Banku, Joseph Ackermanna, ostrzegającego przed kolejną rundą problemów branży finansowej, czy guru inwestorów giełdowych Warrena Buffeta, zapowiadającego kłopoty dolara i amerykańskiej gospodarki.
Tymczasem giełdy niewiele sobie robią z takich ostrzeżeń i żyją obecną chwilą. Euforyczne nastroje skłaniają ich do widzenia przyszłości jedynie w różowych barwach. Trwający entuzjazm wynosi nasz WIG w początkowej części dzisiejszej sesji o niecałe 1,5% w górę, do ponad 38,4 tys. pkt. Tym samym coraz mniej zostaje do odrobienia strat z ostatnich 12 miesięcy. Jeśli indeks do końca roku utrzymałby się na obecnym poziomie, to późną jesienią będzie zyskiwał około połowę w skali rocznej. To najlepiej obrazuje skalę oczekiwań inwestorów co do poprawy koniunktury gospodarczej. Te wysokie oczekiwania to nie jedyna oznaka nasilającego się ryzyka. W takiej sytuacji kluczowe dla sukcesu strategii inwestycyjnej jest zarządzanie portfelem — przyjęcie poziomów ochrony zysków, a przy rozpoczynaniu inwestycji ograniczenia przy otwieraniu pojedynczych pozycji. [b]WYKRES DNIA[/b]
Choć inwestorzy w piątek w przypadku danych o sprzedaży domów na rynku wtórnym w USA skupili się jedynie na ich pozytywnej stronie, czyli samej ich liczbie, to nie można pomijać dwóch istotnych aspektów, które utrudniają całkowite uzdrowienie rynku nieruchomości, jakim jest utrzymująca się presja na ceny oraz wciąż nie rozwiązany problem nadmiernych zapasów niesprzedanych domów. W lipcu dynamika spadku cen wciąż była w ujęciu rocznym kilkunastoprocentowa, a domów wystawionych na sprzedaż bardzo przybyło i jest ich już znów ponad 4 mln. Widać tu negatywny wpływ rosnącej liczby niespłacanych kredytów, która powoduje zajęcia domów. [b]Notowania złotego[/b] Na rynku naszej waluty obecna sytuacja przypomina tę z II połowy lipca, kiedy to pojawiła się dysproporcja pomiędzy zachowaniem giełdy, która pokonała wcześniejszy szczyt, czemu nie towarzyszyło osiągnięcie tego samego przez złotego. Dopiero po pewnym czasie kurs naszej waluty przebił się przez wcześniejsze maksimum.
Pojawia się więc znów dylemat, czy rynek walutowy podąży śladem giełdy, czy jednak jego zachowanie jest dla rynku akcji ostrzeżeniem wskazującym na pogarszanie się nastawienia globalnych inwestorów. Często jest tak, że rynek walutowy, czy obligacji, szybciej reagują i przez to ich zachowanie może być wskazówką dla giełdy.