O ile początek dzisiejszej sesji na warszawskiej giełdzie wyglądał obiecująco (WIG20 przed południem zyskiwał 0,5 proc.), to jej dalszy przebieg mógł rozczarować posiadaczy akcji liczących na szybki atak indeksu dużych spółek na kwietniowy rekord hossy (2604 pkt). Ostatecznie WIG20 zakończył dzień 0,79 proc. poniżej piątkowego zamknięcia. Mocno w dół poszły kursy m.in. PZU (-3,29 proc.), PBG (-1,75 proc.) i PKN (-1,67 proc.).
Tematem numer jeden na rynkach akcji były dziś spekulacje dotyczące polityki amerykańskiego banku centralnego, który jutro ma zdecydować o poziomie stóp procentowych. O ile mało kto spodziewa się ich zmiany, to część analityków oczekuje, że Fed da gospodarce kolejny zastrzyk w postaci np. skupu obligacji z rynku (operacja taka oznaczałaby wpompowanie do systemu finansowego świeżej gotówki). Spekulacje na ten temat nasiliły się po piątkowych bardzo słabych danych z rynku pracy.
Co ciekawe polscy inwestorzy kończyli dzień w znacznie gorszych humorach niż ich koledzy na giełdach w Europie Zachodniej, gdzie indeksy w tym samym momencie zyskiwał na ogół ponad 1 proc. W górę ciągnęły je kursy m.in. spółek surowcowych (wśród nich znalazł się naftowy gigant BP, który twierdzi, że zdołał wreszcie zatamować wyciek ropy w Zatoce Meksykańskiej).
W przeciwieństwie do piątku, dziś inwestorzy nie mieli w grafiku wielu istotnych danych makro. Rano poznaliśmy ważne dla regionu odczyty produkcji przemysłowej w Rumunii (wzrost o 1,9 proc. miesiąc do miesiąca) i na Słowacji (+23,5 proc. rok do roku).