W obu przypadkach był to pierwszy miesiąc zakończony na plusie. Dużo ważniejsze jest jednak to, że w maju stopa zwrotu na GPW była wyższa niż na czołowych parkietach w Europie (DAX +5,5 proc., CAC +2,4 proc.).
Ostatnie pięć miesięcy zaczyna coraz bardziej przypominać to, co na warszawskiej giełdzie działo się w I połowie 2012 r. Maj jest tu odpowiednikiem czerwca 2012 r. Wtedy WIG zyskał w miesiąc 8 proc., podczas gdy amerykański S&P500 wzrósł w czerwcu ub.r. niespełna o 4 proc., a niemiecki DAX o 2,4 proc. Wtedy to niespodziewanie lepsze zachowanie w czerwcu, które było poprzedzone czterema miesiącami słabości giełdy, zwiastowało sześć miesięcy zwyżki. Zakończyła się ona równo z końcem 2012 r.
Ostatnie pięć miesięcy zaczyna coraz bardziej przypominać to, co na naszej giełdzie działo się w I połowie 2012 r.
To niejedyne podobieństwo. Zwraca uwagę także wyjątkowa zbieżność zeszłorocznego i obecnego zachowania GPW, zarówno jeżeli chodzi o czas, jak i zmiany procentowe. Przed rokiem indeks zaczął tracić w drugim tygodniu lutego, a lokalny dołek wypadł w końcówce maja. Obecnie słabość giełdy w Warszawie ujawniła się już na początku roku, a dołek wypadł w II połowie kwietnia. Gdyby korelacja ta miała zostać zachowana, to przez najbliższe 6 miesięcy polskie indeksy powinny wzrosnąć o blisko 13 proc.
Słabość GPW w okresie styczeń–kwiecień to w dużej mierze efekt omijania rynków wschodzących przez globalnych inwestorów i koncentrowania się na giełdach w krajach rozwiniętych. Taka sytuacja nie może jednak trwać w nieskończoność. Zwłaszcza, jeżeli zakładamy powrót ożywienia w polskiej gospodarce w II połowie roku, oczekując jednocześnie obniżki stóp procentowych w Polsce łącznie o 50 punktów bazowych (w tym pewne cięcie w czerwcu).