Głównym tematem dla inwestorów nadal była dziś sytuacja w eurolandzie. Na dziś przypadały bowiem kolejne aukcje długu krajów uważanych za zagrożone – tym razem Hiszpanii i Włoch. Obie wypadły przyzwoicie: popyt dopisał, a rządy sprzedały papiery drożej niż oczekiwali analitycy. Poprawiło to notowania ich obligacji.
A jak wpłynęło na rynek akcji? Na pewno korzystnie na rynki w Madrycie i Lizbonie – niepodzielnie rządziły tam dziś byki, a indeksy chwilami rosły po ponad 2,5 proc. Na wyraźniejszym plusie były ponadto parkiety w Mediolanie i Atenach, a także giełda w Paryżu.
Giełdy europejskie nie zachowywały się dziś jednak jednorodnie i w przypadku dwóch głównych – Frankfurtu i Londynu – dało się zauważyć przewagę sprzedających. Ich główne indeksy znajdowały się na minusie przez większość dnia, a na koniec dnia Frankfurt rósł jedynie o 0,1 proc., a Londyn tracił 0,5 proc. Podobny przebieg miały też notowania ogólnoeuropejskiego indeksu Stoxx Europe 600, który spadał pod koniec nawet o 0,6 proc.
Trochę trudno wytłumaczyć akurat taką postawę inwestorów, skoro wczoraj, po udanej akcji długu portugalskiego, duży popyt na akcje był powszechny. Gracze mogli jednak uznać, że poprawa sytuacji w eurolandzie została zdyskontowana już wczoraj, gdy nowe rekordy hossy osiągnęły giełdy w Paryżu i Londynie, a także indeks Stoxx Europe 600. Ponadto mogli poczuć się rozczarowani znanym od rana raportem Banku Światowego, w którym przewidziano dość powolny rozwój globalnej gospodarki i konieczność podwyżek stóp procentowych w Chinach.
Poderwać indeksy mogły jeszcze po południu dane zza Atlantyku. Te jednak też okazały się lekko rozczarowujące – szczególnie dotyczące wniosków o zasiłki dla bezrobotnych, których liczba zamiast spaść w zeszłym tygodniu, jak sądzili analitycy, wzrosła o 35 tys. i osiągnęła poziom 445 tys.