Inwestorzy rozpoczynali środowe notowania w bardzo dobrych nastrojach. Udane, wtorkowe notowania za oceanem ale przede wszystkim sześć wzrostowych z rzędu sesji na GPW mocno rozbudziło ich nadzieje, że indeksy w Warszawie mogę spróbować w najbliższych dniach wspiąć się na rekordowe poziomy obecnej hossy. Poranny entuzjazm szybko się ulotnił, gdy na rynek trafiły informacje o znacznie gorszym od oczekiwanego odczycie majowego wskaźnika koniunktury (PMI) dla polskiego przemysłu. Wyniósł tylko 52,6 pkt. wobec prognozowanych 53,6 pkt. Znalazł się na najniższym poziomie od lipca 2010 r. Po kilkudziesięciu minutach inwestorzy poznali równie rozczarowujące doniesienia dotyczące PMI dla eurolandu i najważniejszych gospodarek naszego kontynentu.
Reakcja inwestorów na kiepskie dane mogła być tylko jedna. Indeksy na najważniejszych parkietach kontynentu znalazły się pod kreską. W Warszawie spadki nie były tak głębokie. Indeksy wróciły w okolice wtorkowych zamknięć. Pozostawały na tych poziomach do wczesnych godzin popołudniowych. Dopiero gdy w serwisach pojawiła się informacja o znacznie gorszych od zakładanych danych z amerykańskiego rynku pracy (liczba zatrudnionych w sektorze prywatnym wzrosła w maju o 38 tys., szacunki mówiły, że powiększy się o 175 tys.) byki skapitulowały a indeksy przeszły na czerwoną stronę. Do końca dnia nie udało już im się przejąć kontroli nad rynkiem.
Kolejne rozczarowujące informacje zza oceanu, dotyczące m.in. gorszych danych z sektora wytwórczego (wskaźnik ISM spadł w maju do 53,5 pkt. wobec prognozowanych 57,7 pkt.) oraz niewielkiego tylko wzrostu wydatków na inwestycje budowlane (w kwietniu powiększyły się o 0,4 proc.) tylko utwierdziły sprzedających, że zamykając pozycje podjęli dobrą decyzją. Do sprzedawania akcji zachęcał też słaby początek notowań w USA. Główne indeksy otworzyły się na minusach, które przez pierwsze dwie godziny pogłębiały się.
W konsekwencji na zamknięciu WIG 20 spadł o 0,07 proc. do 2901,6 pkt. WIG zanurkował o 0,19 proc. do 49929 pkt. Pozytywnym sygnałem jest, że obroty w środę wyniosły niespełna 930 mln zł czyli były o przeszło połowę niższe niż we wtorek.
Spadki w Warszawie byłyby znacznie głębsze gdyby niezła postawa największych instytucji finansowych. Poza Pekao zakończyły dzień na plusach. Najwięcej, bo o 1,3 proc., zwyżkował BZ WBK. Bardzo dobrze radziło sobie też PBG, które odrabiało wcześniejsze straty mimo problemów, które ma przy budowie Stadionu Narodowego. Przejściowo papiery wielkopolskiej spółki drożały ponad 7 proc. Ostatecznie skończyło się 2,8-proc. zmianą.