Teza była taka, że ponieważ pierwsze dni tygodnia cechują się wyjątkową systematycznością, zarówno jeśli chodzi o zyski w trakcie hossy, jak i straty w trakcie pogorszenia koniunktury, to na wykresie takiego wskaźnika łatwo dostrzec sygnały zmiany tendencji.
Ponieważ wczorajszy poniedziałek znów (jako szósty z rzędu) stał pod znakiem spadku kursów akcji, to obliczany przez nas indeks także ponownie poszedł w dół i znalazł się najniżej od sierpnia 2010 r. Biorąc pod uwagę, że jeszcze do kwietnia wskaźnik był w silnym, systematycznym trendzie zwyżkowym, można spokojnie mówić o sygnałach trwalszego pogorszenia nastrojów na parkiecie.
Co prawda „poniedziałkowy indeks” można traktować raczej w sferze ciekawostek niż bazującego na konkretnych prawach ekonomicznych wskaźnika, ale o słabej kondycji rynku świadczą także inne miary. Monitorowany przez nas odsetek walorów, których kursy są powyżej rocznej średniej kroczącej (prostego wyznacznika długoterminowych trendów), wynosi już tylko 25 proc. To z kolei dobitnie świadczy o tym, że na szerokim rynku coraz trudniej jest znaleźć okazje do zarobku (dla porównania np. na początku czerwca odsetek przekraczał 40 proc.).
Dla potwierdzenia tych wniosków wystarczy spojrzeć na wykres gromadzącego głównie małe spółki indeksu sWIG80. Wczorajszy jego spadek oznacza pogłębienie dołka fali zniżkowej trwającej od czerwca. Rachityczne odbicie z końcówki minionego tygodnia odeszło tym samym do przeszłości. Można przypuszczać, że magnesem przyciągającym ten wskaźnik jest minimum z połowy 2010 r. (10980 pkt). Gdyby to wsparcie pękło, pojawiłoby się uzasadnione przypuszczenie, że długoterminowy trend boczny, w jakim sWIG80 tkwi od jesieni 2009 r., zmienia się w tendencję spadkową. Dla WIG20 z kolei ważnym wsparciem są okolice 2600 pkt.
Coraz bardziej prawdopodobne testy tych kluczowych poziomów mogą rozstrzygnąć dylematy, z jakimi inwestorzy i analitycy mają do czynienia w sferze fundamentalnej. Czy należy założyć, że korekta spadkowa nie przerodzi się w długofalowy trend, bo wywołujący nerwowość kryzys zadłużenia na świecie jest kwestią przejściową, akcje zaś są w miarę tanie, a w każdym razie niedrogie (wskaźnik cena/wartość księgowa dla WIG spadł ostatnio prawie do 1,2 wobec ponad 1,5 w maju)? A może jednak nie da się wykluczyć pesymistycznego scenariusza, bo rzeczywistym powodem do niepokoju jest spowolnienie koniunktury gospodarczej?