Czwartkowa sesja przyniosła długo oczekiwaną zmianę trendu na giełdzie. Po siedmiu dniach głębokich spadków indeksy dynamicznie wzrosły. Pierwsza część dnia nie zapowiadała, że finisz będzie aż tak bardzo udany. GPW co prawda otworzyła się na zielono ale już po kilkudziesięciu minutach była na 3-proc. minusie pogłębiając tym samym roczny dołek. W kolejnych godzinach nastroje inwestorów zmieniały się jak w kalejdoskopie. Przewagę na rynku na przemian zdobywały byki lub niedźwiedzie. Dopiero po południu kupujący ostro wzięli się do roboty i przesądzili wynik sesji.
Bardzo podobnie zachowywały się także inne rynku europejskie choć w ciągu dnia traciły znacznie mniej niż GPW. Również w ich przypadku atak popytu w drugiej części dnia wywindował indeksy mocno w górę. Po południu giełda w Londynie zyskiwała 2,2 proc. a Frankfurcie 3,1 proc.
Na tym tle dokonania warszawskiej giełdy prezentowały się jeszcze lepiej. WIG zakończył dzień na wysokości 38934pkt. czyli 4,19 proc. wyżej niż w środę. WIG 20 zyskał 4,53 proc. i zamknął się na poziomie 2293 pkt. Zmiana byłaby jeszcze większa gdyby nie słaba postawa KGHM, które podrożało „tylko" 1,5 proc. przy rekordowym od dwóch lat wolumenie. Obroty na miedziowej spółce przekroczyły 500 mln zł. Na całym rynku miały wartość 2,1 mld zł. Były o ponad 10 proc. wyższe niż dzień wcześniej. Liderami wzrostów wśród firm z ekstraklasy był BRE Bank, który podrożał 12,2 proc. Stawkę zamykał taniejący 12,8 proc. TVN.
W zwyżce indeksów na naszym kontynencie pomógł dobry początek sesji za oceanem. Po kilkunastu minutach główne indeksy giełdy nowojorskiej zyskiwały przeszło 2 proc. Do kupowania akcji zachęcały graczy lepsze od oczekiwanych dane o licznie nowych bezrobotnych w poprzednim tygodniu. Na fali ogólnej euforii amerykańscy inwestorzy zlekceważyli ale jednak poniżej prognoz do 395 tys., z drugiej jednak strony negatywnie zaskoczył deficyt handlowy, który w czerwcu wzrósł do 53 mld USD podczas gry prognozy mówiły, że sięgnie 48 mld USD.
Do poprawy nastrojów inwestorów na naszym kontynencie przyczynił się walnie Giulio Tremonti, minister finansów Włoch, który zapowiedział, że ten kraj, którego problemy fiskalne stały się jedną z przyczyn załamania koniunktury na giełdach, wdroży bardzo poważne środki oszczędnościowe. Dzięki nim finanse publiczne apenińskiego państwa zostaną zrównoważone już w 2013 r.