Miejsce nadziei na kontynuację odreagowania na rynkach finansowych w błyskawicznym tempie zastąpiła panika. Krok po kroku indeksy na warszawskiej giełdzie osuwały się wczoraj na coraz niższe poziomy. Zniżka WIG20, która startowała od nieco ponad 1 proc. względem środowego zamknięcia, w najgorszym momencie wyniosła aż 8,8?proc. Pod tym względem panika była jeszcze większa niż w trakcie fali wyprzedaży w pierwszej połowie sierpnia. Poprzednio tak drastyczne zniżki notowano w czasie kryzysu finansowego jesienią 2008 roku. Co prawda ostatecznie WIG20 spadł „tylko" o 5,8 proc., ale i tak oznacza to, że pojawiła się groźba pogłębienia tegorocznych minimów.
Strach na rynkach
Inwestorzy w Warszawie pozbywali się akcji w ślad za rynkami zagranicznymi. Niemiecki indeks DAX runął o prawie 6?proc., a wskaźniki w USA spadały nawet po ponad 4–5 proc. Pozbywano się także innych uznawanych za ryzykowne aktywów, takich jak surowce przemysłowe. Mimo ostatnich interwencji szwajcarskiego banku centralnego znów pojawił się wzmożony popyt na uznawanego za bezpieczną przystań franka szwajcarskiego, który względem złotego umacniał się wczoraj o blisko 2 proc. (wieczorem kurs przekraczał 3,70 zł). Chętnie kupowano także amerykańskie obligacje skarbowe. Rentowność papierów 10-letnich na skutek wzrostu ceny spadła chwilowo nawet do rekordowo niskiego poziomu 1,97 proc.
Akcje tanieją przede wszystkim dlatego, że inwestorzy coraz bardziej boją się spowolnienia gospodarczego. Amerykański indeks koniunktury gospodarczej w regionie Filadelfii runął do -30,7 pkt, podczas gdy eksperci oczekiwali odczytu rzędu +3 pkt. To wartość najniższa od marca 2009 roku, czyli miesiąca, w którym na amerykańskim rynku akcji panowała jeszcze bessa. Lipcowa sprzedaż domów na rynku wtórnym w USA okazała się najmniejsza od listopada ub.r. (4,67 mln), a liczba nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych powiększyła się do 408 tys. w minionym tygodniu. Jeszcze zanim ukazały się te dane, bank Morgan Stanley obniżył prognozę tegorocznego wzrostu światowej gospodarki z 4,2 do 3,9 proc., a przyszłorocznego z 4,5 do 3,8 proc., alarmując jednocześnie, że USA i Europa są „niebezpiecznie blisko recesji".
Sytuacja na świecie wpływa także na polską gospodarkę. W lipcu produkcja przemysłowa w naszym kraju zmniejszyła się o 6 proc. względem czerwca, rok do roku zaś wzrost wyniósł już tylko 1,8 proc. BRE Bank przewiduje, że w przyszłym roku wzrost polskiego PKB zwolni do 3,2 proc.