Na giełdach nieco więcej optymizmu

Drugi dzień z rzędu na światowych giełdach dominowały dobre nastroje. To efekt lepszych od prognoz danych ekonomicznych. Ale inwestorzy kupują akcje również w oczekiwaniu na trzecią rundę ilościowego luzowania polityki pieniężnej przez Fed

Aktualizacja: 23.02.2017 14:43 Publikacja: 24.08.2011 03:21

Choć pierwsze dwa dni tego tygodnia nie przyniosły tak dużych spadków cen akcji, do jakich inwestorz

Choć pierwsze dwa dni tego tygodnia nie przyniosły tak dużych spadków cen akcji, do jakich inwestorzy ostatnio się przyzwyczaili, na giełdach wciąż panuje nerwowość. Wczoraj pomogły nieco lepsze od oczekiwań dane makro. Rynki liczą też na rozpoczęcie przez Rezerwę Federalną kolejnej rundy ilościowego luzowania polityki pieniężnej. Fot. Bloomberg

Foto: Bloomberg

Światowa gospodarka jest słaba, choć może nie tak bardzo, jak się obawiano – tak ekonomiści oceniali opublikowane wczoraj dane makro.

Akcje są już tanie?

Pokazały one m.in., że w sierpniu w Chinach sektor przemysłowy nadal się kurczył, ale nieco wolniej niż w lipcu. W strefie euro przemysł i usługi nadal się rozwijają, choć w tempie bliskim stagnacji. Jednocześnie w regionie tym pogorszyły się nastroje konsumentów. Wskaźnik ich zaufania do gospodarki, publikowany przez Komisję Europejską, spadł w sierpniu do -16,6 pkt. Ekonomiści liczyli się ze spadkiem tego indeksu, ale mniejszym, do -12,4 pkt.

Słabsze od oczekiwań okazały się też dane z amerykańskiego rynku nieruchomości. Roczna sprzedaż nowych domów spadła o 0,7?proc. w stosunku do czerwca, do 298 tys. Ekonomiści spodziewali się, że będzie to 310 tys.

Większość wtorkowych odczytów ekonomicznych była jednak nieco lepsza od prognoz. Okazało się też, że w II kwartale w USA po raz pierwszy od 2006 r. zmniejszyła się liczba banków zagrożonych niewypłacalnością. Według Federalnej Agencji Ubezpieczeń Depozytów pod koniec czerwca było ich 865, o 23 mniej niż trzy miesiące wcześniej.

Takimi m.in. doniesieniami analitycy tłumaczyli dobre nastroje dominujące wczoraj?na giełdach. Wprawdzie WIG20, który rano był nawet 1,3?proc. na plusie, ostatecznie stracił około 0,2 proc., ale już grupujący średnie spółki mWIG40 zyskał 0,4 proc. Paneuropejski indeks Stoxx 600 zyskał ok. 1 proc. (rano zyskiwał nawet 2,2 proc.). Amerykański S&P 500 zwyżkował o 3,4 proc. Wyraźnie potaniało złoto uważane przez inwestorów za bezpieczną przystań na czas zawirowań na rynkach.

– Nie najgorsze dane z Azji i Europy sugerują, że fala złych wieści nie postępuje, jak się tego obawiano – ocenił Andrew Wilkinson, analityk z Interactive Brokers Group.

Zwyżki na światowych giełdach nie zdziwiły też Byrona Wiena, dyrektora zarządzającego w funduszu private equity Blackstone Group. W wywiadzie dla Bloomberga ocenił on, że po gwałtownej wyprzedaży na przełomie lipca i sierpnia akcje w USA są atrakcyjnie wycenione.

W oczekiwaniu na QE3

Nie wszyscy są jednak przekonani, że inwestorzy kupowali wczoraj akcje w reakcji na lepsze od oczekiwanych dane. Część analityków sądzi, że było?wręcz odwrotnie: dane były?wystarczająco słabe, aby zwiększyć prawdopodobieństwo, że amerykański bank centralny rozpocznie kolejną rundę ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej (QE). – Duża część wzrostu na giełdach wydaje się odzwierciedlać oczekiwania, że Fed zaserwuje kolejną rundę stymulowania gospodarki, być może już pod koniec tego tygodnia – ocenił Cameron Peacock, analityk w IG Markets.

Nawiązał do przewidzianego na piątek wystąpienia przewodniczącego Fedu Bena Bernankego na sympozjum bankowców centralnych w Jackson Hole. Rok temu w podobnych okolicznościach zasygnalizował on drugą rundę QE, co poskutkowało odbiciem na giełdach. – Jeśli powtórka tego scenariusza jest właśnie wyceniana w akcjach, rozczarowanie inwestorów poskutkuje nawrotem przeceny na giełdach – dodał Peacock.

[email protected]

Niemcy - Lekki wzrost produkcji

Spośród czterech wskaźników PMI obliczonych przez Markit Economics dla Niemiec najlepiej prezentuje się ten dotyczący produkcji przemysłowej. Wyniósł on 53,1 pkt, w porównaniu z 51,8 pkt w lipcu. Natomiast wskaźnik obrazujący całą działalność przemysłu, a więc łącznie z zamówieniami, prognozami itp. w sierpniu wyniósł 52 pkt, tyle samo, co w lipcu. Natomiast spadł w Niemczech wstępny PMI dla usług i przemysłu razem. Wyniósł on 51,3 pkt wobec 52,5 pkt w lipcu. To najniższy poziom tego wskaźnika od lipca 2oo9 roku. Najniższy od 25 miesięcy okazał się też PMI dla sektora usług – 50,5 pkt w porównaniu z 52,9 pkt w lipcu. Na pogorszenie nastrojów inwestorów  wskazuje spadek indeksu ZEW do minus 37,6 pkt –najniżej od grudnia 2008 r. – z minus 15,1 pkt w lipcu. Ekonomiści spodziewali się spadku indeksu do minus 26 pkt.

Francja - Usługi motorem wzrostu

We Francji łączny PMI obrazujący aktywność w całej gospodarce lekko wzrósł w sierpniu do 53,6 pkt z 53,2 pkt i był najwyżej od dwóch miesięcy. To przyspieszenie było wynikiem wyraźnego ożywienia w sektorze usług. Wstępny PMI dla tej branży zwyżkował do 56,1 pkt z 54,2 pkt w lipcu. Natomiast o wiele gorzej wygląda sytuacja we francuskim przemyśle. Jego ogólny PMI spadł do 49,3 pkt z 50,5 pkt w poprzednim miesiącu, a wskaźnik obrazujący wielkość produkcji przemysłowej zniżkował jeszcze bardziej, bo do 48,1 pkt z 51 pkt w lipcu. Taki odczyt, poniżej 50 pkt, oznacza spadek aktywności w badanym sektorze. We Francji produkcja przemysłowa zmniejszyła się po raz pierwszy od czerwca 2009 r. To reakcja producentów na spadek popytu i rosnące zapasy u klientów.

Strefa euro Łączny PMI bez zmian

W strefie euro usługi i przemysł rozwijały się w sierpniu w takim samym tempie jak w lipcu, najwolniejszym od  prawie dwóch lat. Łączny PMI dla obu tych sektorów wyniósł  51,1 pkt i był najniżej od września 2009 r. Ekonomiści spodziewali się spadku  do 50 pkt. Odczyt lepszy od prognozowanego zmniejsza jedynie obawy przed nadchodzącą recesją, ale nie ulega wątpliwości, że do końca roku tempo wzrostu w tym rejonie będzie utrzymywało się na poziomie zbliżonym do stagnacji. W odpowiedziach na ankietę firmy Markit Economics usługi strefy euro wypadły lepiej od przemysłu. Wprawdzie aktywność w usługach w sierpniu była nieco mniejsza niż w lipcu – 51,5 pkt wobec 51,6 pkt, ale wstępny PMI dla przemysłu spadł z 50,4 pkt w lipcu do 49,7 pkt obecnie, co oznacza, że ten sektor się kurczy, a on był motorem  ożywienia po kryzysie  kredytowym.

Chiny - Bez twardego lądowania

Chiński przemysł może jeszcze nieco się skurczyć w porównaniu z lipcem, ale spadek ten będzie już mniejszy niż w poprzednim miesiącu – wynika z odpowiedzi na ankietę przeprowadzoną w tamtejszych fabrykach przez HSBC i Markit Economics. Wstępny PMI dla chińskiego przemysłu wyniósł 49,8 pkt, w porównaniu z ostatecznym odczytem 49,3 dla lipca. Wynika z tego, że tempo  wzrostu Chin nieco słabnie, ale na pewno nie grozi im twarde lądowanie i spadek PMI w lipcu może się okazać wypadkiem przy pracy. Morgan Stanley i Deutsche Bank obniżyły ostatnio prognozy wzrostu chińskiego PKB, ale nadal ma on zwiększać się o ponad 8 proc. rocznie. Przyczyn spowolnienia upatruje się zaś wyłącznie w spadku eksportu, bo popyt wewnętrzny i inwestycje nadal będą szybko rosły.

Obniżanie wycen może pogrążyć rynek

Z Pawłem Burzyńskim, szefem analityków Domu Maklerskiego Banku Zachodniego WBK i najlepszym analitykiem giełdowym w 2010 r. według ankiety „Parkietu", rozmawia Konrad Krasuski

Po ostatniej silnej przecenie wielu analityków obniżyło ceny docelowe akcji spółek. Czy to znak, że nie ma co liczyć na rychły wzrost kursów?

Wszystko wskazuje, że rzeczywiście indeksy przez długi czas nie powrócą do swoich niedawnych wartości. W swoim pierwotnym scenariuszu zakładaliśmy, że WIG20 zakończy ten rok na poziomie 3,3 tys. pkt, kończąc tym samym trzyletni cykl wzrostowy.

Niedawno zawiesiliśmy tę prognozę, widząc, jak szybko pogorszyły się wskaźniki wyprzedzające koniunktury w największych gospodarkach na świecie, które jeszcze nie uwzględniały bardzo niepokojących odczytów z realnej gospodarki USA i UE.

Inwestorzy wyciągnęli wnioski z poprzednich kryzysów i coraz lepiej wiedzą, jak należy interpretować wskaźniki. Zauważmy, że pogorszenie na rynkach nastąpiło po publikacji wskaźnika ISM za lipiec w Stanach Zjednoczonych, który wskazał, iż należy się poważnie liczyć z powrotem recesji w kluczowej gospodarce świata.

Korekta giełdowa przyszła jednak szybciej, niż zmieniły się prognozy analityków...

Początkowo zakładaliśmy, że korekta – około 30-procentowa, nastąpi dopiero w 2012 r. po dobrym 2011 r. W 2011 r. liczyliśmy na powrót inwestorów do funduszy inwestycyjnych i większą mobilność gospodarki światowej w obliczu braku stymulusów. Widać jednak, że na rynku zaszły istotne strukturalne zmiany. Pieniądze trafiły tam, gdzie nie powinny. Zamiast pobudzić realną gospodarkę, wywindowały ceny surowców, które uderzyły w niewielki wzrost gospodarczy na świecie. Jedynie dodatkowy bagaż długu pozostał.

Dodatkowo, w porównaniu z poprzednimi kryzysami, inwestorzy mają znacznie lepszy dostęp do informacji, co zwiększa ogólny pesymizm w sytuacjach, gdy następuje wysyp negatywnych doniesień. Już nie tylko wąska grupa podmiotów korzysta z cenotwórczych komunikatów z kluczowych gospodarek świata. Lokalnie, we wszystkich przecież mediach, nie tylko ekonomicznych, mówi się o kryzysie zadłużeniowym i drogim franku... To działa na wyobraźnię i emocje.

Ponadto fundusze coraz częściej korzystają z komputerowych systemów transakcyjnych, przez co decyzje zapadają szybko i nawet niewielkie zmiany notowań mogą zaowocować lawinowo składanymi zleceniami. W odróżnieniu od inwestorów indywidualnych, którymi zawsze w sytuacjach paniki rynkowej kieruje strach, systemy transakcyjne bazujące w większości na algorytmach historycznych nie zastanawiają się nad kierunkiem realizowanych zleceń w przypadku przebicia kluczowych oporów/wsparć technicznych.

Kiedy na rynku znowu kupujący będą mieli przewagę?

Trudno powiedzieć. Na razie ani inwestorzy indywidualni, ani TFI nie są w stanie przeważyć podaży z zagranicy. Specyfika inwestycji OFE powoduje, że są one amortyzatorem spadków, ale nie inicjatorem większych zmian cenowych. Dzięki ostatnim dużym ofertom publicznym Polska liczy się coraz bardziej w indeksach regionalnych. W oczywisty sposób powoduje to także, że jesteśmy w większym stopniu narażeni na skutki zleceń koszykowych składanych przez duże instytucje zagraniczne. Naiwnością byłaby wiara, że Polska reklamowana jako zielona wyspa uchowa się od spadków, podczas gdy sąsiednie rynki będą w najlepszym scenariuszu pogrążone w marazmie. Dlatego też myślę, że ze względu na uwarunkowania płynnościowe najbliższe kilka kwartałów będzie trudne dla GPW.

Nie zapominajmy, że z problemami widocznymi w roku 2008 uporaliśmy się dzięki pomocy rządów dla sektora finansowego. Obecnie problemy są o  poziom wyżej. Teraz mają je państwa.

Kto ma je wyciągnąć z zadłużeniowej pułapki?

Jak widać, ci, co mają pieniądze, nie kwapią się do tego, bo dlaczego mają obciążać własnych podatników systemowymi problemami innych krajów. Co gorsza, jest to szczególnie ważne w obecnej sytuacji, kiedy rynki finansowe wymogły na wszystkich niemal rządach oszczędności, nie wiedząc, że kluczowe dojrzałe gospodarki dostały co najmniej zadyszki.

Analitycy, którzy dostosowują wyceny do obecnej sytuacji rynkowej, mogą dodatkowo pogłębić spadki, odbierając argumenty tym, którzy uważają, że akcje są tanie i warto je teraz kupić. Kiedy DM BZ WBK zweryfikuje wyceny?

W przypadku przedsiębiorstw, które wydają się mieć solidne fundamenty, nie chcemy zmieniać naszych szacunków, zakładając, że w długiej perspektywie, mierzonej zdyskontowanymi przepływami finansowymi, takie spółki są warte tyle, na ile je wyceniamy.

Zdajemy sobie sprawę, że taka strategia prowadzi do sytuacji, gdzie różnica między ceną z rekomendacji a kursem rynkowym (tzw. upside) jest bardzo wyraźna. Oczywiście, łatwo byłoby na bazie analizy porównawczej sprowadzić wartość spółki w dół. Ale przy solidnych biznesach jedno załamanie rynkowe nie powinno zmieniać opinii o długoterminowej wewnętrznej wartości firmy.

Aktualizacja wycen przez duże grono analityków rzeczywiście może oznaczać problem dla rynku, gdyż niższe wyceny wytrącają argumenty z rąk kupujących. Zawsze jest tak, że w sytuacjach skrajnego defetyzmu na rynku analitykom łatwo przychodzą obniżki prognoz zysków. Niestety, z rewizją prognoz w górę, a co za tym idzie podwyższeniem rekomendacji, jest o wiele ciężej w sytuacji, kiedy się okazuje, że lamenty uczestników rynku były wyraźnie przesadzone.

Sam się tym procesom nie dziwię. Zdaję sobie sprawę, że w branży analitycznej mieliśmy do czynienia z częściową wymianą pokoleniową. Młodsi muszą się wykazać, a niższa cena docelowa oznacza większą szansę na to, że kurs osiągnie jej poziom. Tym samym to większa szansa na uznanie rekomendacji za trafną. Ale niektórzy zarządzający już się zastanawiają, skąd w dziesięcioletnich modelach wyceny po miesiącu–dwóch jest miejsce na tak duże obniżenie wartości firmy. Ważne, aby przy tym wszystkim nie stracić wiarygodności wobec klientów. Aby ogon nie machał psem...

Co zalecić można inwestorom w obecnej sytuacji?

Wydaje się, że czasy łatwego zarabiania się skończyły. Z jednej strony obecna zmienność oznacza, że wchodząc na rynek inwestuje się czysto spekulacyjnie, licząc na duże zmiany cen w ciągu dnia czy w bardzo krótkim okresie. Tyle tylko, że przy takiej nerwowości mało kto regularnie zarabia pieniądze. Inną opcją jest pogodzenie się ze sporymi wahaniami na rynku i wybranie perspektywicznych spółek z myślą o dłuższym horyzoncie. Owszem, możemy na nich stracić jednego dnia ponad  10?proc., ale jeżeli wiemy, dlaczego wybraliśmy dany walor, to w trakcie takich spadków nie będziemy reagować pochopnie.

Czy są zatem jeszcze perspektywiczne sektory?

W 2011 r., podobnie jak w 2010 r., stawialiśmy w głównej mierze na chemię i płody rolne. Sektory te nie zawiodły i wciąż myślę, że mają one lepsze perspektywy niż inne branże. Wydaje się, że o ile spółki chemiczne na Zachodzie objęte zostaną korektą, o tyle polskie firmy, które właśnie dokonały strategicznych przejęć (jak ZA Tarnów kupujący Police) wciąż mają szansę na pokazywanie bardzo dobrych wyników, będących efektem uzyskania synergii po połączeniu z innymi zakładami, jak i strukturalnej zmiany lokalnego rynku nawozów.

Do tej grupy dołączyłbym jeszcze przedsiębiorstwa z szeroko rozumianej branży health care. I nie myślę tu o przychodniach, ale o spółkach wytwarzających specjalistyczny sprzęt bądź świadczących usługi na potrzeby diagnostyki medycznej, jak np. producent odczynników medycznych

PZ Cormay, a także notowane na NewConnect Voxel, Biomed Lublin czy Synektik. Uważamy, że branża ta ma przed sobą przyszłość, szczególnie na rynkach rozwijających się, i w czasie bessy zachowuje się antycyklicznie, co pokazują zresztą przykłady z USA.

Dziękuję za rozmowę.

 

Giełda
Marazm w Warszawie, nerwowo w USA. Złoty zyskuje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Giełda
Tydzień w korekcie
Giełda
Mocne wyniki Broadcom wspierają spółki technologiczne
Giełda
Rajd św. Mikołaja - rynkowa okazja czy bajka?
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Giełda
WIG20 znów w dół. Tym razem przez CD Projekt
Giełda
Rok cyklu prezydenckiego