Tym bardziej, że informacje spływające w międzyczasie na rynek z gospodarek unijnych czy zza oceanu nie nastrajały optymistycznie. Wskaźniki, bez cienia wątpliwości pokazują, że najważniejsze światowe gospodarki zwalniają. Zadyszki dostała nawet dotychczasowa lokomotywa eurolandu czyli Niemcy, co jest fatalną informacją dla Polski, dla której sąsiad zza Odry jest głównym partnerem handlowym. Do tego dochodzą nierozwiązane problemy finansowe Grecji, Włoch czy Portugalii.
Splot tych informacji był w pierwszych dniach września wystarczającą pożywką dla niedźwiedzi, które całkowicie przejęły kontrolę nad rynkiem. Bardzo głębokie spadki dotknęły nie tylko mniejsze rynki ale również parkiet we Frankfurcie co dowodzi, że do strony podażowej przyłączyli się gracze z naprawdę dużymi portfelami.
Tymczasem wtorkowa sesja zaczęła się na zielono. WIG 20 na otwarciu zyskiwał 0,44 proc. i otworzył się na wysokości 2286 pkt. Indeks szerokiego rynku WIG rósł o 0,41 proc. do 39135. Liderami wzrostów, z dużych spółek, były PKN Orlen, Telekomunikacja Polska czy KGHM. Zmianom notowań towarzyszyły jednak niewielkie obroty. Po dziesięciu minutach wynosiły tylko 40 mln zł co świadczy o tym, że inwestorzy wciąż boją się nabywać przecenione akcje. Na innych rynkach naszego kontynentu również dominowały zwyżki. Giełda w Paryżu rosła o 0,7 proc. a we o Frankfurcie o 0,4 proc. Parkiet w Londynie tracił jednak 0,1 proc.
Dzisiejsze, poranne odbicie na rynkach europejskich (Azja zakończyła wtorek na czerwono) dla znacznej części inwestorów było sporą niespodzianką. Tymczasem odbicie, po kilku dniach dynamicznej wyprzedaży nie jest niczym nadzwyczajnym. Niestety, statystyki pokazują, że tego typu zwyżka jest wykorzystywana do zamykania pozycji przez bardziej świadomych graczy. Do poprawy koniunktury w dłuższym horyzoncie potrzebne są, oprócz poprawy otoczenia makroekonomicznego (a o to jeszcze przez wiele miesięcy będzie ciężko), dużo czasu, który inwestorzy wykorzystują się na oswojenie z nowymi wycenami.
W tej sytuacji inwestorzy muszą liczyć się z tym, że wtorkowe wzrosty będą jedynie przystankiem w długiej serii spadków. Notowania kontraktów na najważniejsze indeksy giełdy nowojorskiej pokazują, że tamtejsi inwestorzy nie mają co liczyć na odbicie i dzisiejsza sesja może za oceanem zacząć się na czerwono. Atak niedźwiedzi może nastąpić znacznie szybciej. Już o 11.00 na rynek trafią zrewidowane dane o PKB strefy euro za II kwartał. O 12.00 poznamy dane o zamówieniach w przemyśle w Niemczech w lipcu. Gorsze od prognozowanych odczyty mogą okazać się iskrą, która uwolni kolejną falę wyprzedaży, która zmiecie poranne odbicie.