Jednocześnie wyprzedaż dotknęła całego kompleksu ryzykownych aktywów, od akcji, surowców, poprzez waluty i obligacje rynków wschodzących po obligacje korporacyjne. To najlepszy dowód, że na rynkach ryzykownych aktywów zapanowała bessa. Konsekwencją takiej diagnozy jest, po pierwsze, by trzymać się głównego trendu, a po drugie, by analizę oprzeć na poszukiwaniu sygnałów zapowiadających odwrócenie spadkowej tendencji. Dodatkowo bardzo istotne jest przywiązywanie wagi do  zarządzania kapitałem i pozycjami tak, by przy podejmowanych decyzjach uwzględniać wysoką zmienność.

Na razie zbyt wielu sygnałów zapowiadających zwrot koniunktury nie ma. Martwią przede wszystkim słabe dane gospodarcze i to, że wciąż wypadają gorzej od oczekiwań. Dobitnym potwierdzeniem były wskaźniki PMI w Chinach i strefie euro. Jednocześnie inwestorzy tracą resztki nadziei na to, że rządy i banki centralne mają możliwości przeciwdziałania negatywnym zjawiskom gospodarczym. To szczególnie niebezpieczne w kontekście wciąż świeżej pamięci o ostatnim kryzysie.

Inwestorzy wiedzą, jakie spustoszenia w portfelach może spowodować kryzys zaufania, z którym coraz bardziej mamy do czynienia. To powoduje, że sytuacja staje się coraz bardziej nieprzewidywalna. W takim wypadku realne jest też „przereagowanie", czyli uwzględnienie w wycenach aktywów scenariusza bardziej pesymistycznego niż w rzeczywistości wystąpi.

Widać równocześnie, że przecena akcji ma coraz bardziej „rynkowy" charakter, związany z tym, że inwestorzy podejmują decyzje na podstawie wydarzeń na innych parkietach. To oznacza coraz bardziej emocjonalne reakcje i grozi dalszym wzrostem zmienności. Na dłuższą metę jest jednak sygnałem do rozpoczęcia poszukiwań twardszego dołka na parkiecie. W fali zniżkowej, która prawdopodobnie sprowadzi warszawski indeks giełdowy w okolice 32,5 tys. pkt, najsłabsze powinny być spółki, które dotąd najlepiej się trzymały. Najlepszym przykładem jest tu KGHM, który wykazywał do niedawna siłę na tle rynku, a teraz może go znacząco pogrążyć. Relatywnie drogie staje się też PZU na tle banków.

Narastające pesymistyczne nastroje, których wyrazem jest przewaga niedźwiedzi nad bykami w ankiecie Investors Intelligence, na krótką metę mogą dodatkowo napędzać przecenę. Choć na dłuższą metę wskazują też na przybliżanie się do twardszego dołka.