Powracające obawy o przyszłość europejskiej gospodarki sprawiły, że nowy tydzień na światowych parkietach znowu zaczął się na czerwono. Spadki dominowały m.in. na giełdach azjatyckich. Rynek w Tokio zniżkował o 2,17 proc. a Szanghaju o 2,92 proc. Giełda w Hongkongu straciła prawie 3,3 proc. W Europie dzień zaczął się niewiele lepiej. Giełda niemiecka spadała 1,2 proc., londyńska 1,3 proc. a paryska 1,4 proc.
Notowania w Warszawie też zaczęły się od wyprzedaży papierów. WIG na otwarciu osiągnął poziom 35921 pkt. co oznaczało 1,72-proc. przecenę. WIG20 stracił 2,19 proc. i osiągnął 2055 pkt. Oba indeksy pogłębiły dwuletnie minima. Trochę lepiej radziły sobie indeksy średnich i mniejszych spółek, których spadek nie przekroczył 1 proc. Świadczy to o tym, że rodzimi inwestorzy nie są aż tak zdeterminowani w zamykaniu pozycji w akcjach.
Po kilkunastu minutach handlu indeksy nagle zaczęły odrabiać straty. Przed godz. 10 WIG zyskuje 0,88 proc., a WIG20 1,37 proc.
Z 20 spółek z ekstraklasy najmocniej na wartości traci PBG -1,77 proc i TVN -0,76 proc.; KGHM - bohater poprzedniej sesji - zyskuje 0,37 proc. Obroty na rynku przekroczyły 113 mln zł.
Na trwałą zmianę trendu nie ma szans dopóki decydenci odpowiadający ze światowe finanse nie zdecyduję się na radykalne kroki niezbędne do uzdrowienia gospodarki. To, co czynili do tej pory były jedynie doraźnymi działaniami i łataniem największych dziur. Nie przekreśla to jednak szans byków na chwilowe przejęcie kontroli nad parkietami. Może do tego dojść już w tym tygodniu. Giełdom, po serii brutalnych ciosów, należy się odreagowanie. Jego skala nie zniweluje jednak wcześniejszych strat, które są zbyt głębokie do odrobienia w kilka dni.