Po słabym początku inwestorzy nie oczekiwali zbyt wiele po środowej sesji. Indeksy traciły na wartości. Obroty były symboliczne. Sytuacja zmieniła się o 180 stopni o godz. 10.00 gdy na rynek trafiły informacje o PKB za III kwartał. Okazało się, że nasza gospodarka w poprzednim kwartale powiększyła się o 4 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem. Dane były daleko lepsze niż zakładano. Motorem napędowym była, podobnie jak w poprzednim kryzysie, konsumpcja prywatna. Polacy, niepomni na informacje o spowolnieniu, wciąż chętnie zostawiają gotówkę w sklepach. Bardzo dobrze wyglądały też dane o inwestycjach w firmach (powiększyły się o 8,5 proc.).
Informacja o PKB przełożyła się na skok notowań akcji na naszej giełdzie. Indeksy przeszły na zieloną stronę. W kolejnych godzinach popyt na papiery nie osłabł. Gracze dalej uzupełniali portfele co skutkowało dalszą zwyżką indeksów. Na półmetku WIG 20 zyskiwał nieco ponad 2 proc. i był na poziomie 2226 pkt. WIG rósł o 1,43 proc. do 38497 pkt. Obroty o godz. 13 wynosił już 520 mln zł. Przez całą wtorkową sesję właściciela zmieniły walory za 764 mln zł. Spośród spółek z WIG 20 wszystkie zyskiwały na wartości. Najmniej, bo o 1 proc., rósł KGHM, któremu nie pomaga taniejąca miedź na giełdach światowych. Liderem zwyżek było GTC drożejące o 5,1 proc. Z mniejszych firm warto wyróżnić 17-proc. spadek notowań Dreweksu. Dzień wcześniej sąd ogłosił upadłość likwidacyjną spółki.
Na innych parkietach europejskich, mimo niemrawego początku, również dominują kupujący. W tym przypadku paliwem do zwyżek stała się informacja z Chin, że tamtejszy Bank Centralny obniżył stopę rezerw obowiązkowych dla banków, żeby mogły ponownie zwiększyć akcję kredytową, żeby podtrzymać słabnący wzrost gospodarczy. DAX zwyżkował po południu o 1,8 proc., francuski CAC 40 o 0,9 proc. w brytyjskie FTSE 250 o 0,8 proc. Najgorszym rynkiem na naszym kontynencie była w środowe południe Ryga. Zniżkowała 1,1 proc.
Na rynku walutowym, po fatalnym poniedziałku i neutralnym wtorku, wreszcie powiało optymizmem. Złoty co prawda początkowo tracił na wartości ale w południe zaczął gwałtownie zyskiwać. Obecnie za euro trzeba płacić 4,5280 zł, dolara 3,4 zł a franka niespełna 3,69 zł.