Dzisiejsza informacja o wzroście zatrudnienia w USA może być szczególnie istotna. Miesiąc temu słaby odczyt za marzec (tylko 120 tys. nowych etatów) praktycznie zatrzymał zwyżki na giełdach zachodnich i był odpowiedzialny za słaby kwiecień. Jeżeli dzisiejszy odczyt liczby miejsc pracy utworzonych w USA w kwietniu wyniesie poniżej 150 tys., możemy oczekiwać podobnego wpływu na notowania. Oczekiwania rynku zostały już w środę obniżone przez słaby odczyt podobnych danych publikowanych przez prywatną firmę ADP (przyrost miejsc pracy wyniósł według nich w kwietniu jedynie 119 tys.).

Generalnie obecny tydzień to mały roller-coaster nastrojów inwestycyjnych. Wtorkowy odczyt ISM dla przemysłu amerykańskiego (prawie 2 punkty powyżej oczekiwań) spowodował mocny wzrost rynków akcji. W środę mieliśmy rozczarowujące dane z ADP, co automatycznie przełożyło się na spore spadki. W obu przypadkach doświadczyliśmy także korekty początkowej reakcji rynku, co można interpretować tak, że rynek nie do końca wierzy w pozytywne dane z amerykańskiego przemysłu i podobnie nie do końca wierzy w słabe dane z rynku pracy.

Warszawska giełda pewnie pozostanie w najbliższym czasie w męczącym trendzie bocznym. Czy mamy szansę w nim się utrzymać bez testowania przebicia w dół, będzie w dużej mierze zależeć od czynników zewnętrznych – a szczególnie od wielkości korekty na amerykańskim rynku akcji.

Jeśli chodzi o dane makro, ostatnie tygodnie przyniosły dużo rozczarowań, choć nie wpływa to jeszcze na ceny akcji. Indeks mierzący wielkość odchyleń danych makro w USA od oczekiwań rynkowych (Citigroup Economic Surprise Index) od stycznia–lutego stale spada, z poziomów około 90 pkt do -20 pkt teraz (w 2011 r. indeks osiągnął dołek w okolicach -100 pkt w okresie czerwiec–sierpień). Innymi słowy, dotychczasowy scenariusz wyrażony konsensusem rynkowym był zbyt optymistyczny, przynajmniej jeżeli chodzi o faktyczne dane z realnej gospodarki. Drugim potencjalnym elementem ryzyka dla rynku akcji jest szybko pogarszająca się sytuacja w Europie (recesja w strefie euro, w tym szczególnie we Włoszech i Hiszpanii). Potwierdzeniem są rosnące rentowności obligacji włoskich i hiszpańskich oraz spadające indeksy giełdowe w Mediolanie (-6 proc. w tym roku) i Madrycie (-20 proc.).