W piątek rano notowania otarły się o najniższe zamknięcia z września i grudnia 2011 r. Stanowią one dolną granicę tendencji bocznej, jaka rozgrywa się na warszawskim parkiecie od blisko ośmiu miesięcy. Bariera jest na tyle solidna, że trzeba zakładać wyraźne odbicie od niej, a gdyby były trudności z tym, liczyć się należy z pojawieniem się na rynku mniejszego lub większego krachu.

Takie oczekiwania są uzasadnione także z innego punktu widzenia. Dotychczasowy spadek notowań na naszym parkiecie ma skalę zbliżoną do przeceny z wiosny 2010 r., czyli momentu, w którym kryzys zadłużeniowy na Starym Kontynencie objawił się w świadomości inwestorów po raz pierwszy. Jeśli przyjąć, że przez ten czas inwestorzy „oswoili" się i zdyskontowali potencjalne konsekwencje kłopotów z długami publicznymi w Europie, to obecną odsłonę kryzysu należałoby traktować w kategoriach czysto emocjonalnych reakcji i realizacji zysków po wcześniejszej poprawie notowań. Na różnych rynkach jej forma ma odmienną siłę. W takim wariancie w kolejnych tygodniach należałoby spodziewać się wygasania emocji, co przekładałoby się na tendencję boczną ponad ubiegłorocznym dołkiem, której towarzyszyłaby malejąca zmienność.

Alternatywą dla takiego rozwiązania jest nasilanie się niepewności na rynkach i zdominowanie zachowań inwestorów przez emocje. To zaś otwierałoby drogę do przeceny o skali, jakiej doświadczyliśmy od wiosny do jesieni 2011 roku (około 25 proc.), a nawet do kompletnej paniki, przypominającej wydarzenia z drugiej połowy 2008 roku. To wariant rozprzestrzeniającego się chaosu w europejskim systemie finansowym, braku wiary w możliwość przeciwdziałania negatywnym zjawiskom przez banki centralne, rządy oraz instytucje międzynarodowe, czyli czymś, co w pojęciu inwestorów funkcjonuje jako niekontrolowany rozpad strefy euro.

Wydaje się jednak, że lekcja wyciągnięta z wydarzeń z 2008 roku nie poszła w zapomnienie i zwłaszcza banki centralne będą skłonne zasypywać gospodarki i rynki finansowe kolejnymi porcjami drukowanego pieniądza. Sygnał gotowości do takiego radykalnego działania dał w ostatnich dniach amerykański Fed w sprawozdaniu z ostatniego posiedzenia.