Giełdy w Nowym Jorku od początku sesji nie wykazywały symptomów do zwyżki. Początkowo na rynek pozytywnie wpłynęły dane zza Oceanu. Inflacja w USA spadła w listopadzie po raz pierwszy od pół roku, natomiast produkcja przemysłowa wzrosła w ubiegłym miesiącu najsilniej od ośmiu miesięcy. To jednak nie wystarczyło, żeby byki przejęły inicjatywę i indeksy powoli zaczęły się osuwać.

Inwestorów niepokoi brak postępów w negocjacjach budżetowych w USA. Prezydent Barack Obama i przywódca republikanów w Izbie Reprezentantów, John Boehner, mieli w czwartek "szczere" spotkanie, na którym próbowali przełamać impas w negocjacjach w sprawie klifu fiskalnego.

Ten pakiet podwyżek podatków i cięć wydatków budżetowych może wejść w życie od nowego roku, jeśli politycy nie wypracują w tej sprawie porozumienia. W ocenie analityków mógłby on ponownie pogrążyć gospodarkę USA w recesji. Choć większość inwestorów spodziewa się, że ostatecznie porozumienie w tej sprawie zostanie wypracowane, to przedłużająca się debata psuje nastroje na rynkach.

Indeksowi technologicznych spółek dodatkowo zaciążyły akcje Apple które zniżkowały dziś prawie 4 proc. Powodem były słabsze prognozy UBS dotyczące perspektyw spółki w 2013 roku.

Na zamknięciu Dow Jones stracił 0,27 proc., Nasdaq zniżkował 0,70 proc., a indeks szerokiego rynku S&P500 spadł 0,41 proc.