W przypadku naszego WIG oznaczałoby to pozostanie indeksu jeszcze przez jakiś czas w przedziale 47–48,3 tys. pkt. Jednocześnie jednak niska zmienność, która w przypadku WIG w ostatnich trzech miesiącach jest najniższa od wprowadzenia systemu Warset w 2001 r., a dla WIG20 wyrównuje wartości notowane jesienią 1997 r., jesienią 2005 r. oraz latem 2011 r., sugeruje, że okres spokoju zbliża się stopniowo ku końcowi. Te trzy przypadki niskiej zmienności są ostrzeżeniem przed tym, że kolejny większy ruch rynkowy będzie miał charakter spadkowy. Gdyby oderwać nasz parkiet od rynków zagranicznych, taki scenariusz byłby dość zrozumiały w kontekście skali osłabienia koniunktury gospodarczej w naszym kraju. Dekoniunktura gospodarcza sprzyjałaby przy tym utrzymywaniu się złej atmosfery wokół małych firm. Tymczasem to one wiodą prym w tym roku – sWIG80 jest od końca grudnia 2012 r. blisko 6 proc. na plusie. Podobnie niezrozumiała może wydawać się siła amerykańskiej giełdy na tle całej serii słabszych od spodziewanych danych o stanie tamtejszej gospodarki w styczniu. Słabo wypadł indeks nastrojów konsumentów, oczekiwaniom nie sprostały indeks rynku nieruchomości NAHB i regionalne wskaźniki aktywności przemysłu, a jedynie wskaźnik PMI wyraźnie pozytywnie zaskoczył. Charakterystyczne jest przy tym to, że tej sile nie towarzyszyło większe zainteresowanie dolarem, czego można byłoby się spodziewać w takich okolicznościach.

Wraz ze zbliżaniem się amerykańskiego S&P 500 do historycznego rekordu narastać będzie wątpliwość, czy wierzyć w zachowanie schematu z ostatnich lat polegającego na tym, że pokonanie wcześniejszego szczytu trendu zwyżkowego (w tym wypadku górki z jesieni 2012 r.) zapowiadało wyczerpanie się potencjału wzrostowego, a nie stanowiło sygnału kupna. Do tej pory udawało się zazwyczaj o mniej więcej 3 proc. przebijać wcześniejszą górkę. Czy jednak liczyć na pojawienie się euforii na parkietach, które wywołałoby zapewne przebicie przez indeks maksimum z jesieni 2007 r.

W obu wariantach trzeba liczyć się z utrzymaniem się słabości warszawskiego parkietu na tle rynków zagranicznych, z czym mamy do czynienia od początku tego roku. Zainteresowaniem będą się cieszyć giełdy krajów, wykazujących symptomy przyspieszania koniunktury gospodarczej, a nie pogłębiania się spowolnienia.