Pesymistycznie nastawionym obserwatorom rynku nasunie to zapewne skojarzenia z analogiczną sytuacją z maja 2007 r., kiedy to S&P500 odrobił po 4 latach i 7 miesiącach całość strat poniesionych w trakcie bessy z lat 2000–2002. Wtedy koniec ówczesnej hossy nadszedł już 5 miesięcy później (lub też jedynie 2, jeśli uwzględnić pierwszy szczyt S&P500 z lipca 2007). Jeśli jednak porównać wewnętrzną strukturę trwającej od marca 2009 fali zwyżki do tej z lat 2002–2007, to można dojść do wniosku, że obecna sytuacja S&P500 jest zbliżona raczej do tej z IV kw. 2006 r. (S&P500 jest 4 miesiące po dołku czwartej dużej korekty trendu wzrostowego). Z tej analogii wynika sugestia, że odpowiednika szczytów indeksu z lipca i października 2007 należy oczekiwać najwcześniej za 7–10 miesięcy (czyli w okolicach października 2013 – stycznia 2014), a być może nawet 2 miesiące później. Fala wzrostu na Wall Street po poprzednim kryzysie trwała dokładnie 5 lat (październik 2002 – październik 2007). Gdyby ten wzorzec został powtórzony, to szczyt obecnej hossy wypadłby w marcu 2014. To idealnie pasowałoby do wniosku płynącego z analizy cyklu dekadowego. W latach 90. szczyt hossy rozpoczętej w czerwcu 1992 (to „dekadowy" odpowiednik ostatniego dołka WIG z czerwca 2012) wypadł w marcu 1994 (później nadszedł pamiętny krach). W poprzedniej dekadzie szczyt hossy rozpoczętej w październiku 2001 (to „dekadowy" odpowiednik dołka WIG z września 2011) wypadł w kwietniu 2004 (późniejsza cykliczna bessa przyjęła dla odmiany postać fali „pędzącej"). Na tej podstawie można zakładać, że następna cykliczna bessa na GPW rozpocznie się również w okolicach marca – kwietnia 2014. Obie bessy – zarówno krach rozpoczęty w marcu 1994 i fala „pędząca" rozpoczęta w kwietniu 2004 – trwały 13 miesięcy, co daje kwiecień – maj 2015 jako orientacyjny termin następnego cyklicznego dołka cen akcji. Zasada zmienności podpowiada, że tym razem bessa przyjmie postać krachu a la lata 1994–1995.

Z powyższego wynika, że na dokończenie cyklicznej hossy na GPW mamy jeszcze rok. Niestety, po dobrym starcie pierwsze 3 miesiące tego roku przyniosły nawrót słabości. Ponieważ ceny na rynkach wschodzących weszły w korektę na początku stycznia dokładnie tak jak WIG, to widać wyraźnie, że mizerię na naszym rynku należy rozpatrywać w szerszym kontekście.