Akcje

Piątkowa sesja zgodnie z oczekiwaniami została zdominowana przez dane z amerykańskiego rynku pracy, które ukazały się o godz. 14.30. WIG20 rozpoczął notowania od 0,3-proc. wzrostu i przez kolejne godziny oscylował w granicach czwartkowego zamknięcia. Po godz.14.30 doszło jednak do dynamicznego zwrotu akcji. Amerykański Departament Pracy poinformował, że w Stanach Zjednoczonych w czerwcu przybyło 195 tys. miejsc pracy. Wynik ten okazał się zdecydowanie lepszy od oczekiwań analityków. W normalnych warunkach oznaczałby również powrót inwestorów na rynek akcji. Od dawna jednak gracze żyją głównie tym, co zrobi Rezerwa Federalna.

Tak dobre dane mogą ją ostatecznie skłonić do ograniczenia programu ilościowego luzowania polityki monetarnej. W efekcie tego reakcją rynków na amerykańskie dane były nie wzrosty, ale dynamiczne spadki. WIG20 w ciągu kilku chwil znalazł się ponad 1 proc. pod kreską. Podobnie zachowywały się inne europejskie parkiety. Strat tych nie udało się odrobić do końca dnia. W końcu  indeks największych spółek naszego parkietu spadł o 1,5 proc. O tym, czy rzeczywiście było się czego bać, możemy się dowiedzieć już w przyszłym tygodniu. W środę poznamy protokół z posiedzenia FOMC, który powinien dostarczyć nowych wskazówek wobec przyszłych ruchów Rezerwy Federalnej. Oprócz tego uwagę graczy w przyszłym tygodniu powinny przykuć również dane o inflacji i handlu zagranicznym z Chin oraz odczyty dotyczące  produkcji przemysłowej z Niemiec, Wielkiej Brytanii i całej strefy euro.

Waluty

Dane z amerykańskiego rynku pracy odbiły się szerokim echem również na rynku walutowym. O ile jeszcze na początku dnia złoty nieznacznie osłabiał się wobec głównych walut (dolar kosztował 3,30 zł, euro zaś 4,26 zł), tak po południu doszło już do mocniejszej deprecjacji naszej waluty. Za dolara trzeba było zapłacić już 3,36 zł – o ponad 1,6 proc. więcej niż w czwartek. Euro z kolei podrożało o 0,6 proc., do 4,29 zł. Zdaniem specjalistów w drugiej połowie roku złoty dalej może się osłabiać, zwłaszcza w stosunku do dolara. Powodem takiego stanu rzeczy ma być  oczywiście zmiana polityki monetarnej w Stanach Zjednoczonych.

Surowce

Układ sił na rynku walutowym znalazł swoje odzwierciedlenie również w cenach surowców. Wszystko przez umacniającego się dolara. Odbiło się to przede wszystkim na wycenie metali szlachetnych. Złoto potaniało w piątek o prawie 3 proc.  i znowu zbliżyło się do bariery 1200 dolarów za uncję. Od tego poziomu dzieli je już tylko 12 dolarów. Z jeszcze większą przeceną musieli się borykać inwestorzy na rynku srebra.

To zostało przecenione o prawie 4,5 proc., do 18,7 dolarów za uncję. Jak wskazują analitycy, metalom szlachetnym oprócz coraz mocniejszego dolara szkodzi słabnący na nie popyt. Ostatnio opublikowane dane wyraźnie pokazują, że inwestorzy nie kwapią się do zakupu ani złota, ani srebra w postaci fizycznej.