Skrajnym przykładem są kolejne wystąpienia Bena Bernanke, które nie wnoszą nic nowego do perspektywy skupu aktywów w Ameryce, ale za każdym razem są obszernie komentowane i służą jako wyjaśnienie zmian cen na rynkach. W innych kluczowych kwestiach też niewiele się dzieje. Przyszła koniunktura gospodarcza pozostaje niepewna, co potwierdza np. ochłodzenie koniunktury na rynku nieruchomości w USA. Widać, że zwyżka rentowności obligacji wywołuje obawy o możliwości finansowania zakupów.

W Chinach spowolnienie koniunktury przybiera trwały charakter, a władze monetarne mają ograniczone możliwości działania w związku z rekordowym wzrostem cen mieszkań, który poluzowanie polityki pieniężnej mogłoby jeszcze bardziej napędzić. Nie ma natomiast wciąż jeszcze podstaw, by twierdzić, że zaczyna się twarde lądowanie. Napięcia na rynku pieniężnym sprzed kilku tygodni taki wariant każą brać pod uwagę, ale nie jest on podstawowym scenariuszem. Sezon publikacji wyników finansowych w Ameryce przebiega zgodnie z oczekiwaniami, czyli większość firm wykazuje zyski wyższe od spodziewanych. Tempo wzrostu nie jest jednak zbyt duże (bez banków jak dotąd około 4 proc.). Do tego wczesnocykliczne spółki technologiczne, jak Intel, Microsoft, AMD czy Google rozczarowały, co pokazuje, że globalna stagnacja daje się we znaki. Wyjście amerykańskiego S&P 500 na ponad tegoroczne szczyty może być interpretowane jako zapowiedź nowej fali zwyżkowej, która potrwa jeszcze długie tygodnie.

Trudno jednak nie zauważyć, że zachowanie giełdy w USA jest wyjątkiem zarówno jeśli chodzi o rynki (nawet Japonia, Niemcy i Wielka Brytania, wcześniej równie mocne jak Ameryka, nie zdołały pokonać szczytów z I półrocza, a prym w trakcie odbicia wiodą te, które najmocniej spadały), jak i notowania poszczególnych aktywów. Do maja szczyty ustanawiały oprócz akcji obligacje korporacyjne i skarbowe, a także papiery dłużne z emerging markets, które korzystały na skupie aktywów przez banki centralne. Teraz na żadnym rynku obligacyjnym do szczytu nie udało się dotrzeć, co więcej jedynie obligacje wysokiego ryzyka są blisko tegorocznej górki. To wszystko podtrzymuje zagrożenie wystąpieniem kolejnej fali zniżkowej, której siła może być podobna do tej z maja i czerwca.