Analitycy liczyli, że po dwóch dniach marazmu w końcu będziemy świadkami bardziej zdecydowanych ruchów. Pomóc w tym miały dane makroekonomiczne. Szybko jednak się okazało, że publikacje danych gospodarczych nie są w stanie przekonać inwestorów do większej aktywności.

Jeszcze przed sesją gracze dostali porcję danych z Chin. PMI określający koniunkturę w sektorze przemysłowym wyniósł w lipcu 2013 roku 47,7 pkt. wobec 48,2 pkt. na koniec poprzedniego miesiąca. Wynik ten okazał się słabszy od oczekiwań analityków, którzy spodziewali się odczytu na poziomie 48,2 pkt. Już zaraz po rozpoczęciu handlu napłynęły analogiczne dane z europejskich gospodarek. PMI określający aktywność sektora przemysłowego w strefie euro osiągnął poziom 50,1 pkt. Z kolei niemiecki PMI produkcji przemysłowej wzrósł do 53,4 pkt i okazał się najwyższy od 17 miesięcy.

Niezłe dane z Europy przyćmiły doniesienia z Chin. Inwestorzy na zachodnioeuropejskich parkietach ruszyli do zakupów. W pewnym momencie DAX zyskiwał ponad 1 proc. podobnie jak francuski CAC40. Niestety niezłe nastroje na innych rynkach nie przełożyły się na wzrosty na GPW. WIG20 sesję rozpoczął od 0,6 – proc. spadku. I co gorsza przez kolejne godziny znajdował się pod kreską. Naszemu rynkowi ciążyła przede wszystkim kolejna porcja nienajlepszych wyników spółek. Telekomunikacja Polska w II kw. zanotowała zysk na poziomie 76 mln zł podczas gdy analitycy spodziewali się 96 mln zł. Efekt? Na starcie notowań papiery TP zostały przecenione o 4 proc.

W miarę jednak jak sytuacją na papierach operatora zaczęły się poprawić inwestorzy przystąpili bo bardziej zdecydowanych zakupów walorów również pozostałych spółek. Mimo, że WIG20 momentami był nad kreską to ostatecznie dzień zakończył spadkiem. Stracił 0,13 proc. Akcje TP straciły 0,75 proc. Liderem wzrostów wśród spółek z WIG20 okazał się bank Handlowy. Jego walory zyskały 2,8 proc. W momencie zamknięcia handlu w Warszawie niemiecki DAX zyskiwał 0,4 proc.