Indeksy akcyjne rynków rozwiniętych również wzrosły, S&P 500 oraz DAX po około 7 proc. W tym czasie nasz WIG „wyciągnął" niecałe 4 proc. Relatywna słabość naszego rynku potrwa zapewne do czasu, aż nie wyjaśni się sprawa OFE. Należy być jednak dobrej myśli, bo coraz więcej na to wskazuje, że rząd nie chce znacjonalizować akcji pozostających w rękach OFE, a jedynie odebrać im swoje zobowiązania. Stąd, być może, wykluje się koncepcja dobrowolności połączona z zabraniem obligacji. Gdyby do tego doszło, nasz rynek akcji mógłby nadrobić zaległości jednym susem.
A tym bardziej jest to prawdopodobne, że sytuacja makroekonomiczna na świecie, w krajach Unii Europejskiej i w Polsce wyraźnie się poprawia. Przede wszystkim widać to w danych spływających z USA. W pewnym momencie Fed uznał, że są na tyle pozytywne, iż może sobie pozwolić na ogłoszenie dość agresywnego planu wycofania się z programu skupu aktywów. Dopiero po kilkudniowym, ogólnoświatowym załamaniu na wszystkich klasach aktywów złagodził swoje stanowisko.
Poprawę w krajach Unii Europejskiej widać już od kilku miesięcy, ale wczoraj doszło do spektakularnego, być może przełomowego wydarzenia – wstępnie opublikowany wskaźnik PMI Manufacturing dla całej Unii po raz pierwszy od dwóch lat przekroczył wartość 50 pkt. Pozostałe wskaźniki PMI dla państw Unii też były bardzo pozytywne, dużo lepsze od oczekiwań.
Z krajowego podwórka również dochodziły bardzo pozytywne wieści. Na początku miesiąca mieliśmy dane o podaży pieniądza, gdzie zaskakująco mocno wzrosły kredyty korporacyjne. Potem przyszły bardzo pozytywne informacje o wzroście produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej. Nie można też nie doceniać komunikatu NBP o zakończeniu cyklu obniżek stóp procentowych i pozostawieniu ich na niskim poziomie przez dłuższy czas – to powinno sprzyjać ożywieniu w inwestycjach i na rynku mieszkaniowym.
Podsumowując, wszystko powinno sprzyjać stopniowej poprawie wyników polskich spółek w następnych kwartałach, bo na te publikowane obecnie raczej nie ma co liczyć. Można tylko pozazdrościć graczom z Nowego Jorku, przyglądając się bieżącym, bardzo dobrym wynikom spółek amerykańskich, które biją prognozy w wielu przypadkach o kilkadziesiąt procent. Nasuwa się wręcz pytanie, czy wyniki są naprawdę tak zaskakująco dobre, czy też tak bardzo pogorszyły się zdolności prognostyczne amerykańskich analityków.