Z czysto fundamentalnego punktu widzenia wycena wielu polskich spółek po ostatnim rajdzie stała się „bogata". Przykładowo – liderzy zwyżki, banki, notowane są przy wskaźniku P/E13 rzędu 15–16. Nie wspominam nawet o takich wyczynowcach, jak LPP czy CCC, w przypadku których jest to poziom rzędu 30 i więcej krotności przewidywanych zysków w br. Oczywiście, w roku 2014 czeka nas prawdopodobnie dość istotny wzrost wyników i przez to spadek poziomu wskaźników do 13,5–15 w przypadku banków czy 20–27 dla liderów sektora detalicznego. Ale trudno o konkluzję, że są to poziomy atrakcyjne dla kupujących. Trochę lepiej sytuacja wygląda wśród mniejszych spółek – da się jeszcze znaleźć takie, które są wyceniane na poziomie P/E14 rzędu 10–13, a więc ciągle atrakcyjnym.
W każdym razie lipcowo-sierpniowe wzrosty doprowadziły nasz rynek do poziomów określanych jako mid-cycle levels, czyli „środka hossy" (jeszcze nie skrajnego przewartościowania, ale na pewno nie tak okazyjne jak na początku rynku byka).
W związku z tym nie można wykluczyć, że teraz inwestorzy muszą być przygotowani na większą zmienność, korekty, zmiany nastrojów itd. Powody ku temu się znajdą. Wchodzimy w okres późnego lata/wczesnej jesieni, kiedy historycznie na rynkach miały miejsce większe wahnięcia koniunktury. W Stanach Zjednoczonych rozpoczęła się gra pod ograniczanie QE. W Niemczech czekają nas wybory. Sytuacja na Bliskim Wschodzie jest (jak zwykle) napięta. U nas za chwilę wracamy do dyskusji o OFE.
Oczywiście kontynuowane są i pozytywne tendencje. Ożywienie w globalnej i polskiej gospodarce staje się coraz śmielsze i można mieć nadzieję na ciąg dalszy tego procesu. Analitycy wskazują na przepływ kapitału ze Stanów w kierunku Europy. W Europie ożywienie dopiero się rozpoczęło. Ponadto ECB jednoznacznie wskazuje, że to nie jest jeszcze czas na kończenie z luźną polityką pieniężną. Jeśli ten przepływ utrzymałby się w najbliższym czasie, to nie można wykluczyć dalszego relatywnie silniejszego zachowania europejskich akcji (w tym polskich blue chips) od amerykańskich odpowiedników.
Reasumując, po lipcowo-sierpniowych wzrostach znaleźliśmy się na poziomach, które raczej trudno uznać za atrakcyjne z fundamentalnego punktu widzenia. Nie można zatem wykluczyć, że rynki mogą bardziej nerwowo reagować na pojawiające się czynniki ryzyka. W Polsce najważniejszym wydarzeniem najbliższych tygodni będzie powrót do dyskusji o przyszłości OFE. Oby zwyciężył zdrowy rozsądek...