Oczywiście wciąż najważniejsza była kwestia zapowiedzianych zmian w OFE, których wpływ dla giełdy z pewnością będzie jednoznacznie negatywny. Pytanie jednak brzmi, czy potężna wyprzedaż w ciągu dwóch ostatnich dni już wyczerpuje krótkoterminowy potencjał spadkowy?
Krótka odpowiedź brzmieć powinna, że istnieje na to realna szansa. Problemem jednak pozostaje termin dłuższy i to z kilku powodów. Najważniejszym z nich jest fakt, że najprawdopodobniej w przyszłym roku OFE po raz pierwszy od swojego powstania staną się sprzedającym netto akcje. Wynika to z faktu potrzeby przesunięcia części środków już w funduszach zgromadzonych, a które mają znaleźć się w ZUS'sie zgodnie z tzw. „suwakiem". Wielkość tego transferu jest mniej więcej znana, ale nie są znane planowane napływy do OFE, gdyż uzależnione one będę od odsetka osób, które postanowią w nich pozostać. Ta niewiadoma będzie niestety nam towarzyszyć przez najbliższe miesiące i zostanie rozwiązana dopiero w przyszłym roku. Na szczęście nie oznacza to, że rynek skazany jest tylko na marazm bądź co gorsza spadki. Warto bowiem w tym miejscu sięgnąć pamięcią do czerwca tego roku, kiedy podobnie jak teraz po zaprezentowaniu przez rząd projektów zmian w systemie emerytalnym giełda zatrzęsła się w swych postawach. Szybko jednak przyszło otrzeźwienie i co jeszcze ważniejsze, niewiele czasu potrzeba było, aby inwestorzy nauczyli się żyć z bierzmem niepewności i na nowo przekonali się do akcji. Teraz może być pod tym względem nieco trudniej, gdyż zapowiedziane zmiany są zapewne ostateczne, a Trybunał Konstytucyjny raczej nie oprotestuje przesunięcia części obligacyjnej do ZUS, co budzić może uzasadnione wątpliwości prawne.
Tym niemniej OFE to nie jedyny czynnik mający wpływ na notowania akcji i liczyć można, że w obliczu spodziewanej kontynuacji ożywienia gospodarczego sił pozytywnych dla wycen akcji nie powinno zabraknąć. Ponadto kursom wielu spółek należała się korekta i mowa tutaj przede wszystkim o branży bankowej, która w niemałym stopniu stała za letnią minihossą. Również sektor małych czy średnich spółek był na tyle rozgrzany, że spadki dziwić tutaj nie powinny i sprawa OFE wydaje się być wygodnym pretekstem do realizacji niemałych przecież zysków. W krótkim terminie czas jednak na uspokojenie i łapanie tchu po dwóch trudnych dniach, a daje ku temu nadzieję końcówka dzisiejszej sesji, podczas której skala spadków na większości spółkach była już zmniejszana. Dzięki temu indeks WIG20 stracił nie 6%, ale 4,6%, co było nawet wynikiem lepszym niż nie tak odległa sesja z dnia 13 czerwca, kiedy ten sam indeks na wartości stracił 4,8%.
Łukasz Bugaj