Wtedy również panika, po ogłoszeniu rządowych propozycji w sprawie OFE, trwała zaledwie dwa dni, a po kolejnych kilku sesjach nie było po niej nawet śladu. Warszawski parkiet wszedł w wakacyjną hossę, jak gdyby nic się nie stało. Co więcej, w sierpniu nasz rynek był klasą samą dla siebie rosnąc solidnie w obliczu spadającego S&P500 i paniki, jaka ogarnęła rynki wschodzące. W ubiegły czwartek wydawało się, że to nasze „rumakowanie" definitywnie się skończyło. Ale nie! Indeksy małych i średnich spółek zdołały w dwie sesje odrobić całe straty. Nawet duże spółki, zdominowane przez zagranicznych inwestorów, są na dobrej drodze, aby powielić ten scenariusz. To prawda, że obecna wersja „reformy" jest nieco łagodniejszą dla rynku kapitałowego formą, stanowiącą de facto zlepek dwóch pierwszych wariantów z pierwotnej propozycji. Do zaboru obligacji dodano słowo w demokracji najważniejsze, czyli dobrowolność, ale w wersji bardziej strawnej dla giełdy, gdyż obejmującej tylko nowe składki. Nie zmienia to jednak istotnie zasadniczego przekazu proponowanych zmian. Jakby tego nie liczyć, OFE, w najlepszym wypadku, przestaną być znaczącą stroną popytową na GPW i to na lata. Najwyraźniej jednak nikomu to nie przeszkadza.

Ponieważ fizycznie żadnych zmian przez pół roku nie będzie, górę wzięła zapewne inna deklaracja poczyniona przez szefa rządu w ubiegłym tygodniu, czyli ogłoszenie końca kryzysu. Być może marchewka w postaci rodzącego się właśnie ożywienia jest dla inwestorów bardziej namacalna niż kij, którym będą okładani przez rząd w kolejnych latach. Tak czy inaczej nie sądzę, żebyśmy zdołali oderwać się po raz kolejny od trendów, jakie wyznaczać będą, w najbliższych tygodniach, rynki zachodnie. One z kolei, zachowują się zadziwiająco dobrze. Na zamieszaniu wokół Syrii najbardziej straci reputacja prezydenta Obamy, a nie portfele inwestorów. Z drugiej strony decyzja, jaką za tydzień ogłosi Fed, już wcześniej zdołała podnieść stopy 10-letnich obligacji skarbowych z 1,6 do 3 proc. w zaledwie cztery miesiące. Nie zatrzymało to rynku akcji w USA, tylko utrudniło zdobywanie nowych szczytów i zniechęciło zachodnich inwestorów do rynków wschodzących. Jednak poniedziałkowy popis indeksu Nasdaq, który znalazł się na najwyższym poziomie od ponad dekady, niczym drogowskaz, wskazuje jedynie słuszny kierunek innym rynkom.