Taki scenariusz zmaterializował się już w piątek. Już od rana wyraźną przewagę na parkietach Starego Kontynentu mieli sprzedający, których do aktywności, oprócz naturalnej po tej skali zwyżek chęci realizacji zysków, zachęcały doniesienia o spadającej produkcji przemysłowej w Niemczech. W listopadzie była o 0,1 proc. niższa niż miesiąc wcześniej zamiast, jak oczekiwali analitycy, wzrosnąć o 0,4 proc.
Druga fala spadków, która sprowadziła europejskie indeksy na znacznie niższe poziomy, miała miejsce w ostatniej części notowań. Nastroje na europejskich parkietach popsuli Amerykanie, którzy co prawda zaczęli dzień na plusie, ale szybko zaczęli wyprzedawać akcje, co sprowadziło główne indeksy giełdy nowojorskiej na blisko 1-proc. minusy.
Wyprzedaży w Stanach Zjednoczonych nie zapobiegły nawet daleko lepsze niż zakładano dane z rynku pracy, gdzie bezrobocie w grudniu skurczyło się do zaledwie 5,6 proc. Prognozy mówiły, że pozostanie na poziomie 5,7 proc. Z kolei w sektorze pozarolniczym w poprzednim miesiącu przybyło 252 tys. miejsc pracy (analitycy oczekiwali zmiany o 240 tys.).
Na zamknięciu WIG20 zatrzymał się na 2337,21 pkt, co oznaczało 1,03-proc. przecenę. WIG stracił 0,62 proc., do 52 065,88 pkt. WIG40 zyskał 0,45 proc., do 3569,87 pkt. Przez cały dzień w Warszawie właściciela zmieniły akcje za 620 mln zł, czyli 37 proc. mniej niż na wzrostowej sesji czwartkowej. To wskazuje na korekcyjny charakter piątkowych spadków.
W dół indeksy na GPW ciągnął KGHM, który zniżkował o 2,6 proc. Słabo, tracąc 3,9 proc., prezentował się Eurocash. Bogdanka potaniała o 2,5 proc. Spośród spółek z ekstraklasy żadna w piątek nie zyskała na wartości. Wyceny z czwartku obroniły jedynie LPP i Synthos.