Niestety większość informacji korzystnych nie była i stąd wykazywana przez inwestorów chęć do sprzedaży akcji. Nakładały się na to również gorsze dane z Chin, gdzie zwalnia już nie tylko import, ale również eksport.
W trakcie weekendu nowy premier Grecji przedstawił pierwsze ważne przemówienie przed parlamentem, w którym utrzymał swoją wcześniejszą retorykę. Hellada chce więc skończyć z polityką oszczędności i ubiega się o „pomostowe finansowanie" ze strefy euro. Na żadną z tych kwestii Troika specjalnie nie chce się zgodzić i wymaga trzymania się podpisanego przez poprzedni rząd programu pomocowego. Bruksela jest nieugięta, gdyż każde ustępstwo wobec Aten szybko zostanie podchwycone przez inne państwa korzystające z europejskiej pomocy. Zapowiedział to już zresztą Dublin. Wygląda więc na to, że kolizyjny kurs Grecji z Troiką jest utrzymany, a coraz więcej prominentnych głosów wypowiada się w tonie potrzeby nieubłaganego opuszczeniu strefy euro przez Helladę. Dzisiaj zaczął się na taką ewentualność przygotowywać rząd Wielkiej Brytanii.
Oprócz niekorzystnych wiadomości z południa, na parkiet napłynęły również słabe dane z Chin, gdzie styczniowy eksport oraz import zniżkowały w relacji rocznej. Ten ostatni zanotował regres aż o 19,9%, co wyraźnie minęło się z oczekiwaniami. Spadł również eksport, co było podobnie niemałym zaskoczeniem. Gospodarka Państwa Środka dalej więc zwalania, co dla niemieckich eksporterów dobrą wiadomością nie jest. Indeks DAX znalazł się więc pod presją podaży i zniżkował o niemalże 2%. Na tym tle spadek krajowego indeksu WIG20 o 0,6% nie wygląda strasznie, ale pamiętać trzeba o tym, że GPW wcześniej nie była specjalnie chętna do wzrostów. Teraz więc pozostaje równie bierna co do możliwości spadków. Można powiedzieć, że od początku lutego warszawski pakiet utrzymuje względnie stabilne poziomy i dzisiejsza sesja się w nie wpisywała. Dalej czekamy na wybicie, najchętniej przy większym obrocie, który dzisiaj nie przekroczył 700 mln zł i wrażenia nie mógł zrobić.
Łukasz Bugaj, CFA