Słabość  naszego rynku kontrastowała zachowaniem zagranicznych giełd. Rodzime indeksy osuwały się  podczas, gdy główne indeksy na największych europejskich parkietach obrały kurs na północ. Ignorowanie pozytywnych sygnałów z pozostałych rynków świadczy niestety o wewnętrznej słabości naszej giełdy. Na zamknięciu sesji indeks WIG20 znalazł się 0,58 proc. pod kreską. Dla porównania niemiecki DAX wzrósł o 0,6 proc., a francuskiCAC40  zwyżkował o 0,95 proc. Rodzimy parkiet najwyraźniej wciąż nie może znaleźć kierunku tkwiąc od tygodni w trendzie bocznym. Inwestorzy pozostają zupełnie obojętni na pozytywne impulsy z rozwiniętych rynków akcji, gdzie w najlepsze trwa hossa, a główne indeksy we Frankfurcie czy Nowym Jorku co systematycznie ustanawiają kolejne rekordy. Tradycyjnie notowaniom w Warszawie towarzyszyły niskie obroty, które są potwierdzeniem panującego marazmu. Na pocieszenie pozostaje jedynie to, że coś drgnęło w segmencie małych średnich spółek, które w tym roku radzą sobie się nieco lepiej niż segment największych firm.

Głowy inwestorów zaprzątała wciąż niepewna sytuacja zadłużonej Grecji, choć przedłużające się negocjacje greckich władz z wierzycielami dają nadzieje, że w końcu uda się wypracować kompromis, który sprawi, że ryzyko realizacji negatywnego scenariusza, w którym kraj ten opuszcza strefę euro, przestanie ciążyć rynkom. Wśród największych spółek z WIG20 przecenie oparły się akcje KGHM, co uchroniło indeks przed głębszym spadkiem. Walory spółki były zdecydowanym liderem sesji, jeśli chodzi o obroty. Zarobek przyniosły także akcje m. in. Lotosu, PGNiG i Eurocashu. Wśród przecenionych znalazły się papiery banków i Orlenu. Podaż uaktywniła się też  na walorach PZU, LPP i JSW. Niewiele lepsze nastroje panowały na szerokim rynku. Nie brakowało jednak spółek, na których inwestorzy mogli porządnie zarobić. Najefektowniejszą blisko20-proc.zwyżkę , zanotował odzieżowy Redan.