Poranek na GPW upłynął pod dyktando kupujących, po południu do głosu doszła podaż. Ostatnie godziny handlu można podsumować jednym słowem: dramat. Sygnał do odwrotu dali Amerykanie.
Rynek w USA otworzył się neutralnie, ale po chwili do głosu doszła podaż spychając indeksy w USA głęboko w dół. W ślad za amerykanami podążyły parkiety europejskie, w tym GPW. Wtorkowe spotkania europejskich decydentów poświęcone Grecji nie wniosły wiele nowego. Najwyraźniej obawy związane z tym, jak przebiegnie – coraz bardziej prawdopodobny - proces Grexitu nie sprzyja ryzykownym aktywom, takim jak akcje.
Na zamknięciu workowej sesji WIG20 tracił przeszło 2 proc. do 2218 pkt. Portfel blue chips ustanowił tym samym tegoroczne minima, których przełamanie kieruje uwagę na poziomy 2200 i 2150 pkt. Na wykresie indeksu można nakreślić niemal podręcznikowy trend spadkowy. Obok suwaka OFE, który niszczy rynek kapitałowy i kłopotów Grecji, inwestorów straszy jeszcze dodatkowo podatek bankowy. We wtorek kandydatka PiS na premiera Beata Szydło powiedziała, że szacowane wpływy z podatku od instytucji finansowych w wysokości 0,39 proc. ich aktywów (głównie banków) wyniosą około 5 mld zł. Inwestorzy, którzy od wyborów pozbywają się akcji na GPW (zwłaszcza banków), wczoraj wyraźnie przyspieszyli składanie zleceń. Giełda zanurkowała. Od I tury prezydenckiej główne indeksy straciły już 13 proc.
We wtorek dotkliwe spadki zanotowały także mWIG40, stosunkowo najmniej stracił sWIG80.
W gronie dużych spółek pozytywnie wyróżniała się tylko jedna spółka: PGNiG. Antybohaterem była natomiast Bogdanka. Fatalnie wyglądał sektor bankowy. Najmocniej, bo o ponad 5 proc. stopniała kapitalizacja BZ WBK. Mocno tracili dwaj inni giganci, czyli PKO oraz Pekao. Potwierdzeniem słabości całego sektora jest 1,72 – procentowa przecena subindeksu WIG-Banki.