Od 6 lipca do środy ceny akcji największych spółek strefy euro wzrosły o 10 proc. Była to najsilniejsza tego typu zwyżka indeksu Euro STOXX Blue Chip 50 od jesieni 2011, kiedy to dwukrotnie w październiku i grudniu tego typu zrywy w górę sygnalizowały koniec spadków rozpoczętych na początku roku i początek fali hossy, która na razie kulminowała w kwietniu tego roku. Również podobnie silna sześciosesyjna zwyżka w marcu 2009 wyznaczyła koniec całej bessy z lat 2007–2009. Niestety nie zawsze taki sprint jest dowodem trwalszej siły rynku. Przykładowo na przełomie października i listopada 2008 sześciosesyjny wzrost Euro STOXX Blue Chip 50 Index o 20 proc. okazał się jedynie korektą poprzedzającą kolejne cztery miesiące bessy na europejskich giełdach. Jak jest w tym przypadku, trudno na razie jednoznacznie ocenić, jako że trwałość osiągniętego porozumienia wydaje się zależeć od tego, czy rząd i parlament Grecji przystąpią z wystarczającym entuzjazmem do wdrażania wymuszonych na nich działań.

Z kwestią losów Grecji związać można najnowsze dane na temat wysokości obrotów bieżących Niemiec, które w maju osiągnęły nadwyżkę w wysokości 19,55 mld euro. Co ciekawe, niekończący się systematyczny wzrost salda obrotów bieżących Niemiec rozpoczął się w sierpniu 2000 roku, a więc mniej więc w momencie wprowadzenia euro. Widać, że wspólna waluta z jednej strony dała krajom peryferyjnym możliwość zadłużania się (być może w niemieckich bankach) na niski – „niemiecki" procent i kupowania importowanych (być może z Niemiec) towarów i usług, jednak z drugiej strony uniemożliwiając tym krajom dewaluacyjną „ucieczkę", dała niemieckim firmom „gwarancję" utrzymania konkurencyjności stwarzanej przez liczną populację i centralne położenie Niemiec w Europie. Przy okazji majowa nadwyżka obrotów bieżących Polski trzeci miesiąc z rzędu wyniosła ponad 1 mld euro (1,18 mld), podczas gdy w przeszłości miesięczne saldo nigdy nie przekroczyło 400 mld euro. Po części wpływ na to oczywiście mają niskie ceny importowanej przez nasz kraj ropy naftowej.

Do podobnego co w Europie odbicia cen akcji doszło na giełdach chińskich, gdzie po najsilniejszym (dla dolarowych B-shares) 17-sesyjnym załamaniu cen w historii tamtejsze władze „zarządziły" zwyżki cen akcji. Daje to szanse na przełamanie słabości, ale dwa poprzednie równie dynamiczne kilkunastoprocentowe skoki w górę miały miejsce w kwietniu i wrześniu 2008 roku i były jedynie korektami podczas ówczesnego globalnego załamania. Podane przez chińskie władze roczne tempo wzrostu PKB w II kw. nie wzbudziło zbytniego zaufania – 7 proc. wydawało się nieco zbyt okrągłą liczbą jak na to, co się dzieje na rynkach (ceny metali przemysłowych bardzo wrażliwych na kondycję „fabryki świata" jeszcze w zeszłym tygodniu były najniżej od sześciu lat).