Na morale byków niekorzystnie mogły oddziaływać ostatnie informacje o działaniach zarządzających otwartymi funduszami emerytalnymi, którzy wyprzedawali polskie akcje, a w to miejsce nabywali walory zagraniczne.
Osobnym problemem jest ogólna aktywność inwestorów, która pozostaje bardzo niska. To w zasadzie większy problem niż bieżąca słabość rynku, bo pokazuje utrzymujący się brak zainteresowania naszymi walorami nie tylko ze strony OFE, ale też inwestorów zagranicznych. Kiedy kurek z pieniędzmi płynącymi do OFE nie jest szeroko odkręcony, a rola drobnych inwestorów jest coraz bardziej marginalna, nic dziwnego, że parkiet opada „pod własnym ciężarem". Niestety, taki stan rzeczy może trwać jeszcze przez jakiś czas.
Inwestorzy mogli też doszukiwać się negatywów w ostatnich danych gospodarczych. Chodzi przede wszystkim o trudności z przezwyciężeniem tendencji deflacyjnych, ale również o czerwcową sytuację na rynku pracy, która w warstwie zatrudnienia i wynagrodzeń wyraźnie rozczarowała, jak również o produkcję przemysłową, której dynamika roczna po odsezonowaniu zmniejszyła się z majowych 5,3 proc. do 5,2 proc., a w budownictwie nawet odnotowano spadek w ujęciu rocznym.
Trudno z tego jeszcze wyciągać wnioski o odwróceniu się wciąż pozytywnych trendów ekonomicznych, ale na pewno kolejne dane będą wyczekiwane z większą uwagą niż ostatnio. Tym bardziej że z każdym tygodniem będzie narastać obawa przed rozstrzygnięciami politycznymi w Polsce. Licytacja obozów partyjnych na obietnice wyborcze może tylko pogarszać klimat wokół warszawskiej giełdy.
Jak długo taki niekorzystny dla GPW stan rzeczy może się utrzymywać? Dopóki giełdy światowe nie rozpoczną trwałej fali zwyżkowej, która w którymś momencie musiałaby wywołać zainteresowanie zagranicznych graczy także Polską (na razie dominuje na nich tendencja boczna). Dopóki wyceny naszych akcji nie staną się na tyle atrakcyjne, by zniechęcić do ich wyprzedaży albo odważniejszych zakupów (nasze walory są droższe niż na innych rynkach wschodzących, a spółki doświadczają spadku zysków). Dopóki nie nastąpi zmiana postrzegania przez globalnych graczy emerging markets jako całości (bez zwyżek cen surowców i w obliczu podwyżek stóp procentowych w USA będzie o to bardzo trudno).