Piątkowe notowania zaczęły się od małego trzęsienia ziemi. WIG20 już starcie stracił ponad 1 proc. Kolor czerwony dominował również na innych europejskich rynkach. Spadki przekraczały nawet 1,5 proc. Wszystko to było pochodną mocnej przeceny w Stanach Zjednoczonych oraz na rynkach azjatyckich. Kiedy jednak już pierwsze emocje opadły popyt rozpoczął próby odbudowania swojej pozycji. Idzie mu to całkiem nieźle, szczególnie w Warszawie, chociaż wciąż jeszcze jest sporo do nadrobienia. O godz. 14 wskaźnik największych spółek naszego parkietu tracił 0,5 proc.
O ile WIG20 próbuje walczyć z presją podaży, tak średni i małe spółki wciąż pozostają bezbronne. O godz. 14 mWIG40 tracił 1,4 proc., a sWIG80 1,1 proc. Obroty o tej porze osiągnęły poziom 400 mln zł.
Mimo spadków Warszawa i tak nieźle radzi sobie na tle innych europejskich rynków. Tam wciąż jednak niedźwiedzie trzymają się mocno. Niemiecki DAX czy też francuski CAC40 spadają ponad 1 proc. Niemcom nie pomogły nawet niezłe dane makroekonomiczne. Pozytywnie zaskoczył przede wszystkim PMI dla przemysłu, który w lipcu osiągnął poziom 53,2 pkt podczas, gdy spodziewano się odczytu na poziomie 51,7 pkt.
Wiele więc wskazuje na to, że europejskie rynki kolejny dzień zakończą pod kreską. W przypadku WIG20 sprawa wydaje się otwarta. Kto wie, być może i tym razem nasz rynek wszystkich zaskoczy i zamknie dzień na plusie. Teraz pozostaje czekać na początek sesji w Stanach Zjednoczonych. Na razie kontrakty na amerykańskie indeksy tracą około 0,3 proc.