Poniedziałkowa sesja właściwie z góry była skazana na porażkę. Pusty kalendarz makroekonomiczny oraz brak sesji w Londynie (Summer Bank Holiday) sprawiły, że przez niemal przez cały dzień na rynku panował marazm. WIG20 notowania rozpoczął 0,5 proc. pod kreską. Ci, którzy liczyli, że w kolejnych godzinach handlu, popyt z podażą stoczą pasjonującą walkę przeżyli jednak rozczarowanie. Mijały kolejne fragmenty sesji, a na rynku nie działo się praktycznie nic. WIG20 notował symboliczne zmiany.

Niewiele lepiej sytuacja wyglądała na innych rynkach, gdzie emocji również było, jak na lekarstwo. Co więcej także tam dominował kolor czerwony. Kiedy od spadków dzień rozpoczęła także giełda amerykańska wydawało się, że przecena na rynkach jest nieunikniona. Wtedy jednak Warszawa wykonała nieoczekiwany zwrot. WIG20 na godzinę przed końcem handlu zaczął odrabiać straty. Mało tego – po raz pierwszy od początku notowań udało mu się wyjść nawet na plus.  Końcówka to jednak prawdziwe zaskoczenie.WIG20 zyskał ostatecznie blisko 0,9 proc., co patrząc na przebieg poniedziałkowej sesji, należy uznać za niesłychany wyczyn. Dzień na plusie zakończyły także średni i małe spółki. mWIG40 zyskał symboliczne 0,04 proc., zaś sWIG80 0,2 proc.

Zaskoczeń po zakończeniu poniedziałkowej sesji jest więcej. Kolejny to poziom aktywności inwestorów. Obroty na całym rynku wyniosły 1,1 mld zł. Tymczasem jeszcze na 10 minut przed końcem sesji wynosiły one niewiele ponad 600 mln zł.  Kilka dużych transakcji w końcówce podbiło jednak statystki. Uwaga inwestorów była skoncentrowana przede wszystkim na walorach PKN Orlen. Obrót tymi papierami wyniósł niemal 220 mln zł. W poniedziałek podrożały one o 1,9 proc. Wynik ten jest jednak niczym w porównaniu z osiągnięciami Bogdanki. Akcje tej firmy podrożały o 8,7 proc. Trzeba jednak pamiętać, że dokładnie tydzień temu potaniały one o 30 proc.

Warszawa dzięki piorunującej końcówce zostawiła inne rynki w tyle. W momencie zamknięcia handlu na GPW indeksy na zachodzie Europy sięgały nawet około 1 proc.