Tym samym dzisiaj miała miejsce sesja rozpoczynająca nie tylko miesiąc październik, ale również ostatni kwartał roku, co do którego są niemałe nadzieje na zwyżki. Z sezonowego punktu widzenia są one jak najbardziej uzasadnione, ale dzisiejsze tego początki były niełatwe.
W okresie hossy początek nowego miesiąca często przynosi pokaźne zwyżki, które wynikają z odnowienia limitów inwestycyjnych w funduszach oraz dobrych danych związanych z ożywieniem gospodarczym. Dzisiaj sytuacja była odmienna, między innymi z uwagi na fakt, że coraz głośniej mowa jest o spowolnieniu gospodarczym i publikowane dane na nie wskazywały. Mowa o wskaźnikach PMI, których ostateczne wersje dzisiaj ujrzały światło dzienne. Tradycyjnie najpierw ukazały się informacje z Azji, gdzie uwaga skupiła się na doniesieniach z Chin. Te były mieszane, gdyż sektor przemysłowy zaskoczył lekko pozytywnie, ale coraz istotniejszy sektor usług nie pokazał się od dobrej strony. Inwestorzy tradycyjnie większą uwagę przywiązują do przemysłu, więc dane odebrano pozytywnie jako oznakę możliwej stabilizacji koniunktury w Państwie Środka. To prowadziło do początkowych wzrostów w Europie, za co odpowiadała też bardzo udana wczorajsza sesja na Wall Street. Potem było jednak już gorzej.
Pogorszenie sentymentu wynikało z dwóch kwestii. Pierwsza to chęć odpoczynku po dwóch udanych sesjach, czyli obronnej we wtorek, kiedy rynki wybroniły się przed pogłębieniem tegorocznych minimów oraz wzrostowej z wczoraj. Drugą rzeczą były mieszane dane z Europy i USA. W przypadku Starego Kontynentu na pierwszy rzut oka koniunktura w przemyśle utrzymała się na zadowalającym poziomie i - co istotne - sektor wciąż się rozwijał. Jedynymi wyjątkami były Grecja i Szwajcaria, co wynika ze czynników specyficznych dla tych krajów. Poza nimi newralgiczny poziom 50 pkt. nie został przekroczony, ale kolejne kraje jednak zaczęły się do niego zbliżać. Przykładowo w Hiszpanii zanotowano spadek do najniższego poziomu od 21 miesięcy ze wskazaniem 51,7 pkt. względem 53,2 pkt. w sierpniu (oczekiwano 52,8 pkt.). W Holandii indeks osiągnął półroczne minimum na poziomie 53 pkt. i spadł z 53,9 pkt. poprzednio. W Irlandii produkcyjny subindeks znalazł się najniżej od 19 miesięcy, z kolei we Włoszech główny wskaźnik zniżkował z 53,8 pkt. do 52,7 pkt i był najniżej od siedmiu miesięcy. W Czechach indeks spadał drugi miesiąc z rzędu, choć wciąż znajdował się wysoko ze wskazaniem na poziomie 55,5 pkt. Gorzej pod tym względem wypadła Polska z dalszym spadkiem indeksu do najniższego poziomu od roku. Przypomnę, że negatywne zaskoczenie z minionego miesiąca tłumaczono przerwami w dostawach prądu, więc jak tłumaczyć kolejne z rzędu negatywne zaskoczenie? Tym razem obwiniana jest polityka, ale takie tłumaczenie może być na wyrost, podobnie jak to się okazało z temperaturami miesiąc temu. Tym samym popyt wielu argumentów do działania nie miał i główny indeks spadł o 0,8%, co wcale jednak nie przesądza, że rozpoczęty ostatni kwartał będzie dla inwestorów równie trudny jak właśnie zakończony. Wciąż wydaje się, że może być wprost przeciwnie.
Łukasz Bugaj, CFA