CLI obrazujący trendy w całej grupie krajów OECD kolejny raz pogłębił dołki i jest najniżej od trzech lat. Sugeruje to, że w następnych miesiącach można oczekiwać raczej pogorszenia danych makro na świecie. Inwestorzy nie powinni jednak załamywać rąk z tego powodu. Zejście rocznej dynamiki globalnego indeksu MSCI ACWI do 14 proc. poniżej zera w lutym sugeruje, że najnowsze sygnały wskaźników OECD – choć mogące dopiero zapowiadać nadchodzące gorsze twarde dane makro – zostały jednak pieczołowicie zdyskontowane przez inwestorów. Poprzednio taką dynamikę odnotowaliśmy w kwietniu 2012 r., co było spójne z równie kiepskimi odczytami CLI, co obecnie. Paradoksalnie tamten moment był okazją do zakupów akcji.

Jest tylko jeden problem – mające inny wydźwięk porównanie z 2008 r. Obecna dynamika indeksu MSCI oraz CLI jest porównywalna mniej więcej z lipcem–sierpniem 2008 r. Wówczas część bessy inwestorzy mieli już za sobą, ale czekał ich jeszcze najgorszy etap po bankructwie Lehman Brothers. Płynie z tego następujący wniosek – pewna zadyszka w globalnej gospodarce jest już w cenach akcji (to plus); uwzględniony nie jest jedynie scenariusz skrajny, w którym jakiś „czarny łabędź" (spektakularne bankructwo lub kryzys finansowy) mógłby wywołać szok i recesję. Na szczęście „czarne łabędzie" to raczej rzadkość niż norma.