Kilka dni temu średnia 50-sesyjna wykresu S&P500, wybiła się ponad średnią 200-sesyjną. Taki „układ kresek" w żargonie analityków technicznych określa się mianem "złotego krzyża". Formacja to klasyczny, długoterminowy sygnał kupna.

Wartość prognostyczna wskaźnika pozostaje jednak mocno dyskusyjna. Po raz ostatni „złoty krzyż" pojawił się 16 grudnia ubiegłego roku, wprowadzając inwestorów w błąd - w ciągu miesiąca S&P500 spadł bowiem o 10 proc. Sięgają dalej wstecz, „złoty krzyż" pojawił się również w 2012 r. Tym razem sygnał kupna był skuteczny, zapowiadając trzyletni wzrost kursu S&P500, który zaowocował historycznym rekordem notowań.

Michael Hewson, analityk CMC Markets uważa, że wartość prognostyczna formacji jest uzależniona od wzajemnego położenia średnich kroczących.

- Warto analizować nachylenie obydwu linii. Jeśli średnia 200-sesyjna ma nachylenie negatywne, wartość prognostyczna „złotego krzyża" spada. Najlepiej jeśli formacja powstaje w momencie, gdy obydwie średnie rosną, a tak było chociażby w 2012 r. – mówi ekspert CMC Markets.

Spoglądają na wykres S&P500 łatwo zauważyć, że w tej chwili mamy do czynienia z tą drugą, mniej korzystną sytuacją. Średnia 50-sesyjna pnie się w górę, podczas gdy 200-sesyjna średnia opada. W Polsce metoda „złotego krzyża" zyskała na popularności dając trafne sygnały dotyczące hossy w połowie 2003 i 2009 oraz zwiastujące bessę na początku 2008 r. Oczywiście wysyłała także mylne sygnały np. w 2010 r.