Z drugiej – jeśli spojrzymy na wszystkie globalne rynki, to wnioski są zgoła odmienne. Świadczą o tym prowadzone przez nas statystyki. Mimo że ostatnie kilka miesięcy stało pod znakiem ocieplenia koniunktury na giełdach, to zaskakujący może być fakt, że tylko 4 proc. wszystkich globalnych rynków (rozwiniętych i wschodzących) kończy kwiecień na poziomach wyższych niż przed rokiem. Historycznie taka sytuacja oznaczała, że cykl koniunkturalny na giełdach jest nie w fazie dojrzałej, lecz... w pobliżu dołka. Poprzednio tak niski lub niższy odsetek indeksów notowanych niżej niż rok wcześniej odnotowaliśmy we wrześniu 2011 r., wrześniu 2008 r. oraz kwietniu 2001 r.
Ciekawe jest to, że te statystyki okazują się spójne z tym, co w połowie kwietnia pisaliśmy na temat nastrojów zarządzających funduszami na świecie. Chęć menedżerów do przeważania akcji na przestrzeni miesięcy malała równie szybko, jak opisywany wskaźnik. Teraz tak jak on jest relatywnie mała. To tylko potwierdza wnioski.
Być może te wyliczenia pokazują, że rynki akcji na świecie wcale nie są w zaawansowanej fazie hossy. Wręcz przeciwnie, wykresy wyglądają raczej tak, jakbyśmy mieli do czynienia z cyklicznymi dołkami koniunktury (oczywiście mowa tu o wielomiesięcznych cyklach – na krótką metę po ostatnich zwyżkach nie da się wykluczyć korekty).