Pójść za ciosem – taki cel mieli kupujący po poniedziałkowej sesji, na której WIG20 wzrósł o prawie 2,4 proc. Pierwsze godziny wtorkowego handlu pokazywały, że są na to spore szanse. Dwie godziny po starcie notowań indeks grupujący największe warszawskie spółki rósł o ponad 1 proc. Później kupujący nieco opadli z sił. Ostatecznie WIG20 zyskał 0,5 proc. i zatrzymał się na poziomie 1754 proc. Cały dzień najlepiej prezentowały się średnie spółki. mWIG40 wzrósł o 0,9 proc.
Na tle zachodnioeuropejskich giełd warszawski parkiet wyglądał jednak słabo. Tam przewaga kupujących była o wiele większa. Należy jednak pamiętać, że w poniedziałek to GPW pozytywnie wyróżniała się na tle giełd w regionie. W momencie zakończenia handlu w Warszawie niemiecki DAX zyskiwał 1,4 proc. a francuski CAC40 1,66 proc. Jeszcze lepsze nastroje obserwowaliśmy na giełdach w Mediolanie i Madrycie. Tam wzrosty przekraczały 2 proc.
Z układu kresek WIG20 wynika, że to niedźwiedzie w dalszym ciągu mają przewagę na rynku. Dopiero w przypadku pokonania poziomu 1770 pkt., czyli dolnego ograniczenia dużej luki bessy można wnioskować, że popyt zyskał kontrolę, przynajmniej w krótkim terminie.
Z grona największych emitentów najlepiej prezentował się Eurocash (analiza poniżej), Pekao i PKN Orlen. Najmocniej na czerwono świeciły papiery LPP, Tauronu i KGHM.
Z drugiego szeregu (mWIG40) najwięcej zarobili posiadacze akcji Hawe, Getin Noble Banku i Echo Investment. Na przeciwległym biegunie znalazły się walory Trakcji, Grajewa i Grupy Azoty. Spośród najmniejszych emitentów najmocniej podrożały walory Cormaya, Elektrobudowy i Torpolu. Najgorsza inwestycja były z kolei akcje spółki Integer.pl, Dębica i Comp.