Piotr Neidek, DM mBank
Silna aprecjacja jankeskich obligacji wraz z obroną strefy wsparcia, w której został osadzony biały młotek, zaczyna wywierać negatywny wpływ na rynki akcji. Wprawdzie Bondy nie zaatakowały jeszcze swoich historycznych szczytów, to jednak brak podażowej presji i wstrzymanie deprecjacji trzydziestolatek sprawia, że kapitał ponownie może zacząć płynąć do bezpiecznej przystani. A taki scenariusz zostałby negatywnie odczytany przez akcjonariuszy, którzy wciąż nie mogą doczekać się kontynuacji hossy przez S&P500 oraz DJIA. Już prawie dwa tygodnie jankeskie indeksy pozostają w strefie konsolidacji na szczytowych poziomach i jeśli dojdzie do mocniejszej korekty wówczas kluczowe wsparcia, związane z niedawnym sufitem kilkunastomiesięcznego horyzontu, staną się celem dla akcyjnych niedźwiedzi. Tego typu niepewność uderza w rynki Emerging Markets, gdzie widać spowolnienie tempa wzrostów cen akcji czy też zatrzymanie aprecjacji kluczowych indeksów. MSCI EM wciąż się konsoliduje i wygląda na to, że bez sygnału ze strony Wall Street kontynuacja marszu na północ będzie mocno utrudniona czy wręcz niemożliwa. Wczoraj benchmark ten zyskał +0.3% i w ciągu sesji ponownie wdrapał się na nowe średnioterminowe szczyty, lecz przełomu na wykresie wciąż nie ma. Nie oznacza to jednak, że gracze znad Wisły utracili motywację do kupna akcji gdyż na Starym Kontynencie pojawiły się ciekawe sygnały. mDAX jest już na najwyższym poziomie w tym roku i do historycznych szczytów ma niewiele punktów. CAC40 zaczął atakować linię trendu spadkowego, do której właśnie przykleiła się dzienna dwusetka, zaś FTSE ma za sobą kolejną, udaną sesję i chociaż do wybicia przedbrexitowego szczytu zabrakło jedynie kilkanaście oczek, to szansa na kontynuację zwyżki wciąż jest duża. Oby tylko w najbliższych dniach nie doszło do zatrzymania tempa aprecjacji, gdyż londyński indeks jest pod tegorocznym sufitem i możliwość utworzenia formacji podwójnego szczytu także jest duża. Na szczęście warszawskie indeksy są w odmiennej sytuacji i nad sobą nie mają aż tak ważnych oporów co ich europejscy koledzy. WIG20 wprawdzie zakończył wczoraj dzień pod kreską, to jednak zdołał utrzymać się nad linią lokalną trendu spadkowego zaś WIG już trzecią sesję z rzędu przebywa nad dzienną dwusetką. To sprawia, że warszawskie byki cały czas są w dogodnej sytuacji do tego, aby podciągnąć wyceny benchmarków jeszcze wyżej i zakończyć lipiec na wysokim poziomie.
Piotr Kuczyński, DI Xelion
Wall Street miała w środę spore wsparcie dla obozu byków płynące z zagranicy i z USA. Zapowiedzi Shinzo Abe, premiera Japonii, dużo większej niż oczekiwano pomocy dla gospodarki (około 265 mld USD) też poprawiały nastroje. W końcu zachowanie giełd europejskich również tworzyło przed sesją w USA dobre nastroje.
Teoretycznie najważniejszym wydarzeniem było zakończenie posiedzenia FOMC (dwie godziny przed końcem sesji w USA). Wydawało się nieprawdopodobne, żeby stopy procentowe wzrosły, ale wpływ na zachowanie rynku mogły mieć sformułowania z komunikatu po posiedzeniu. Rzeczywiście parametry polityki monetarnej nie zmieniły się. W komunikacie Fed przemycił ostrzeżenie, że stopy mogą wzrosnąć (we wrześniu?) stwierdzając, że „krótkoterminowe ryzyka dla gospodarki zmniejszyły się".
Wcześniej zobaczyliśmy jeszcze w USA raport o zamówieniach na dobra trwałego użytku – spadły o 4% m/m (oczekiwano spadku o 1,1%). Najważniejsze są zamówienia bez środków transportu – spadły o 0,5% m/m (oczekiwano wzrostu o 0,3%). Publikowany przez NAR (stowarzyszenie pośredników) indeks podpisanych umów kupna domów na rynku wtórnym pokazał, że liczba umów wzrosła o 0,2% (oczekiwano 1,8%).
Na rynku akcji raport Apple oraz szykowanie się do raportu Facebooka pomagały bykom. Traciły jednak akcje Coca-Cola i nurkowały akcje Twittera (też wynik publikowanych raportów). Szkodził też spadek ceny ropy. Wynikiem było dość neutralne otwarcie, ale potem indeks S&P 500 zaczął się osuwać. Dzięki Apple NASDAQ trzymał się nad kreską.