Piotr Neidek, analityk techniczny DM mBanku
Połowa korpusu zeszłotygodniowej, białej świeczki została przerwana, podobnie jak i godzinowa dwusetka, zatem lokalnie WIG20 ponownie wszedł w objęcia ursusów. Wyraźne, choć wciąż niezbyt duże, obroty oraz charakter deprecjacji zniechęca zwolenników grania długich pozycji do zwiększania longów i aby doszło do zanegowania wtorkowych wydarzeń, dzisiaj byki musiałyby wypełnić lekko skomplikowany plan. Mowa jest o wybiciu w ciągu sesji poziomu 2289 i zbudowaniu nad nim dwóch, sąsiadujących ze sobą białych świeczek. Krótko mówiąc chodzi o to, aby doszło do aktywowania sygnału kupna BUY by MA200_h jaki pojawił się chociażby 10 maja o godzinie 15:00 czy też 26 kwietnia w końcówce sesji. Pytanie tylko, czy udałoby się to zrobić już dzisiaj (otoczenie zewnętrzne tym razem nie jest tak surowe jak miało to miejsce jeszcze wczoraj) czy może jednak, ze względu na elliottowskie ryzyko ponowienia spadków ze względu na niepełne wykształcenie się korekty a-b-c, nastąpi to dopiero pod koniec tygodnia? I czy w ogóle jest jeszcze szansa na to, aby zapoczątkowana pod koniec marca zwyżka stała się częścią nowego impulsu hossy? Aby jednak nie dać się ponieść niepotrzebnym dywagacjom, patrząc obecnie na indeks lokalnie nadal obowiązują sygnały sprzedaży a skoro np. WIG ma wciąż niedomkniętą dzienną lukę hossy na wysokości 58869, to trudno o optymistyczne wnioski dla GPW. Jeżeli uda się w najbliższym czasie spełnić wymogi dla sygnału kupna wg godzinowej dwusetki, wówczas akcjonariusze blue chips będą mogli na chwilę odetchnąć z ulgą a tak to niestety, lecz po środowej sesji kreski są na korzyść deprecjacji...
Piotr Kuczyński, główny analityk DI Xelion
Wall Street po dwóch sesjach z mikroskopijnymi zmianami indeksów mogła we wtorek ruszyć bardziej zdecydowanie w jakimś kierunku. Mogła, ale oczywiście nie musiała. Kontynuacja konsolidacji sygnalizowałaby niezdecydowanie inwestorów. Okazało się, że nastroje ustawił rynek walutowy i długu. W USA opublikowano kilka raportów makro. Najważniejszy był ten o sprzedaży detalicznej w kwietniu. Wzrosła tak jak oczekiwano o 0,3%, a bardziej istotna sprzedaż bez samochodów wzrosła też o 0,3% m/m (oczekiwano 0,5%). Jednak dane z poprzedniego miesiąca zweryfikowano wyraźnie w górę, więc dane zostały uznane za dobre. Indeks NY Empire State w maju wyniósł 20,1 pkt. (oczekiwano 15 pkt.). Zdecydowanie nie było reakcji po publikacji kolejnych dwóch raportów. Indeks rynku nieruchomości podawany przez NAHB w maju wyniósł 70 pkt. (oczekiwano, że pozostanie na poziomie 69 pkt.). Zapasy niesprzedanych towarów w amerykańskich firmach w marcu nie zmieniły się (oczekiwano wzrostu o 0,1%). Wall Street miała z jednej strony bardzo silnego dolara (minus dla byków) oraz rosnące (ponad 3%) rentowności obligacji dziesięcioletnich – najwyżej do 2011 roku (też minus dla byków). Z drugiej strony miała niezłe dane makro i drożejąca ropę. Indeksy spadły i rozpoczęła się wielogodzinna, męcząca stabilizacja. W końcówce indeksy odrobiły część strat - spadek indeksu S&P 500 o 0,68% w żadnym wypadku nie jest sygnałem sprzedaży. Dziwne było to, że rosły rentowności obligacji i umacniał się dolar. Wyglądało to tak jakby kapitał uciekał z rynku obligacji, a jednocześnie kupowano dolara dlatego, że rentowności były wysokie. Niezbyt to było logiczne. Nie jest wykluczone, że ten ruch na obligacjach to sprawka Chin, czyli przygotowanie do dalszych dyskusji o chińsko-amerykańskim handlu. Ważne jest to, że rentowności nie tylko opuściły ponad trzydziestoletni kanał trendu spadkowego. Pokonały również poziom 3,03%, przez co utworzona została siedmioletnia formacja podwójnego dna. Teoretycznie to jest sygnał sprzedaży obligacji (wzrostu rentowności), ale w tak długim okresie filtr (dopuszczalne fałszywe wygenerowanie sygnału) musi być nieco większy. W krótkim terminie gracze na rynku akcji mogą się do tych rentowności przyzwyczaić. Może nawet pojawić się teoria zgodnie z która kapitały opuszczając rynek obligacji będą szły do akcji. W dłuższym terminie rosnące rentowności, będące odnośnikiem dla oprocentowania kredytów, będą gospodarce i akcjom szkodziły. GPW we wtorek rozpoczęła sesję dużo słabiej niż rozpoczęły ją giełdy we Francji czy w Niemczech. Tam indeksy traciły nieznacznie, a u nas WIG20 szybko stracił dobrze ponad pół procent, a po godzinie jeden procent. Wyglądało to tak jakby choroba rynków rozwijających się (spadały indeksy w Turcji i na Węgrzech) znowu nawiedziła GPW. Poza tym spadały też kontrakty na amerykańskie indeksy. Rynek całkowicie zlekceważył dobre dane makro. GUS opublikował bowiem we wtorek wstępne dane o PKB w pierwszym kwartale. Dane historyczne, ale inwestorzy ten raport lubią. Zapowiadany był wzrost PKB o 4,8%, a okazało się że wyniósł aż 5,1% r/r. Przed rozpoczęciem sesji w USA WIG20 tracił już dobrze ponad półtora procent. Spadki indeksów na rynkach rozwijający się, umocnienie dolara na globalnym rynku oraz rosnące rentowości obligacji USA tak wystraszyły inwestorów, że WIG20 dynamicznie opuścił okolica 2.325 pkt. (oczywiście nie 1.325 pkt. jak z powodu omsknięcia palca wczoraj napisałem). Sesja zakończyła się spadkiem WIG20 o 1,92%, a MWIG40 o 1,81%. Indeks WIG20 odbił się w dół od oporu, co wykluczyło wyrysowanie formacji podwójnego dna (co byłoby silnym sygnałem kupna). Oscylatory jednak nadal generują sygnał kupna. Ratunkiem dla byków na GPW byłaby poprawa nastrojów na rynkach rozwijających się, w czym najbardziej mógłby pomóc słabnący na rynkach globalnych dolar.
Krystian Brymora, analityk DM BDM
Po udanym drugim tygodniu maja, ostatnie 2 sesje przyniosły wyraźne osłabienie sentymentu. Tym samym maj (jak na razie) świeci czerwienią (-0,7% WIG20). Ponownie spoglądamy na dolara, który umocnił się w rejony swoich lokalnych maksimów (DXY). Ruch ten przekroczył wcześniej zakładane poziomy, przez co całą falę od połowy kwietnia (89-93 USD) trudno już nazywać korektą. Z obecnych poziomów widać jeszcze potencjał ok. 2% umocnienia amerykańskiej waluty. Indeks rynków wschodzących do tej pory opierał się przed zejściem poniżej lokalnych dołków. Z takim dolarem może być to coraz trudniejsze. W kalendarium makro dziś finalne dane o inflacji w EU, a lokalnie komunikat po posiedzeniu RPP. GPW żyje sezonem wyników za 1Q'18, co w przypadku mniejszych podmiotów daje szansę na zdecydowany wzrost zmienności (np. wczorajsze spadki na Amrest czy Play). Z ciekawostek Getback, komunikatem z godz. 23:35, kolejny raz przełożył publikację raportu za... 2017 rok. Tuż przed północą windykator podał, że jego szacunkowa strata neto za 2017 rok to... ok. 1 mld PLN. Po 1-3Q'17 spółka miała ok. 180 mln PLN zysku.