Zyski w IV kwartale były niższe niż w III. Wcześniej przez siedem (!) kolejnych kwartałów każdy kolejny był lepszy od poprzedniego (przynajmniej jeśli chodzi o tzw. zyski operacyjne, a nie raportowane). Bez wątpienia spadek kwartalnego zysku jest skorelowany ze spadkiem S&P 500 w tym samym kwartale. Ale czy sam w sobie ten fakt ma jednoznaczne implikacje na przyszłość? Naszym zdaniem kluczowy może być inny fakt – że zyski były ciągle znacznie większe niż w tym samym kwartale poprzedniego roku. Nie pojawił się zatem sprawdzony, bardziej wiarygodny sygnał, że pozytywny trend w wynikach spółek się załamuje. Brak takiego sygnału zdecydowanie odróżnia obecną sytuację od tej z 2007 r., kiedy to indeks S&P 500 zaczynał się pogrążać w bessie równolegle z zyskami spółek. Co prawda w przypadku poprzedniej bessy, rozpoczętej w 2000 r., omawiany sygnał dla odmiany pojawił się ze sporym opóźnieniem (już po pierwszej fali bessy), ale tamta sytuacja od obecnej różni się z kolei, jeśli chodzi o zachowanie samego rynku akcji. Mocne odbicie w trwającym I kwartale odróżnia obecną ścieżkę zarówno od tej z końcówki 2007 r., jak i z 2000 r. Reasumując, w IV kwartale zyski amerykańskich korporacji były mniejsze niż w poprzednim, co skorelowane było z korektą spadkową na Wall Street. Ale nie widzimy jeszcze wiarygodnego sygnału, że ten jeden kwartał spadku zysków mógłby się przerodzić w głębszą tendencję. ¶

Tomasz Hońdo starszy analityk Quercus TFI