Najpierw odwrócenie krzywej rentowności amerykańskich obligacji, a zaraz potem załamanie nastrojów konsumentów sygnalizowane przez wskaźniki Conference Board. Szczególnie na uwagę zasługuje subindeks wyrażający oceny bieżącej sytuacji, który w marcu runął z jednego z najwyższych w historii pułapów.
Historycznie szczyty tego wskaźnika, szczególnie te na tak wysokich pułapach, pokrywały się ze szczytami hossy na Wall Street. Choć oczywiście nie ma żadnej gwarancji, że to już jest ten właściwy szczyt. W poprzednich cyklach wskaźnik nastrojów konsumentów stawał się najpierw dość rozchwiany (1998–2000, 2006–2007), zanim ostatecznie wpadał w ten właściwy trend spadkowy.
Nam do klasycznej bessy napędzanej przez pogarszanie się nastrojów konsumentów (których wydatki decydują o kondycji amerykańskiej gospodarki) brakuje jeszcze innego, bardzo ważnego elementu. Z samego rynku akcji płyną zgoła inne sygnały. Szerokość trendu zwyżkowego nie tylko się nie pogarsza, jak w trakcie ostatniej bessy (2007–2009), lecz... nawet poprawia, o czym świadczą nowe szczyty wskaźnika Advance/Decline Line (rośnie, gdy więcej spółek notuje zwyżkę niż spadek kursów).
Nasza teza – po ostatnich negatywnych zjawiskach zakładamy, że bessa na Wall Street może wystartować w ciągu kilkunastu miesięcy, ale nie ma jeszcze jednoznacznych sygnałów, że już teraz. ¶
Tomasz Hońdo, starszy analityk, Quercus TFI