Kamil Cisowski, analityk DI Xelion

Wczorajsze wzrosty w Europie, od 0,7% w Niemczech do nawet 2,4% we Włoszech, potwierdzają, że rynki mają duże oczekiwania wobec przyszłej prezes Europejskiego Banku Centralnego. Szczególnie interesująca w kontekście ostatnich zatargów na linii EBC-włoski rząd jest siła parkietu w Mediolanie, najsilniejszego wczoraj w Europie. Wprawdzie należy ją przypisywać głównie temu, że Włochom udało się wystarczająco zmniejszyć deficyt, by uniknąć konfliktu z Unią, ale zachowanie Athex (+1,9%) jest dowodem, że szefowa MFW podczas greckiego kryzysu zapracowała na miano najbardziej ugodowej z liderów tzw. „troiki", a jej wybór może potęgować oczekiwania na dużą elastyczność Banku i silne wsparcie najbardziej problemowych gospodarek strefy euro w przypadku kolejnego kryzysu. Zgodnie z naszymi obawami od początku lipca nie zachwyca GPW, wczoraj również wyglądała słabo na tle kontynentu. WIG20 zyskał skromne 0,2%, mWIG40 0,3%, a sWIG80 0,1%. Kondycja dużych spółek była w rzeczywistości dużo słabsza. Gdyby nie sześcioprocentowe wzrosty Orlenu i ponad czteroprocentowe Lotosu po informacjach, że największa polska rafineria złożyła do KE wniosek o przejęcie kontroli nad gdańską spółką, odstawalibyśmy od reszty kontynentu bardzo wyraźnie. Po wzroście o 0,8% S&P500 znajduje się już tylko minimalnie pod barierą 3000 pkt., może ona zostać przekroczona już jutro. W chwili pisania komentarza powyżej zera znajdują się też prawie wszystkie rynki azjatyckie poza Szanghajem. Jest to w dużej mierze efekt perwersyjnej radości ze słabszego od oczekiwań raportu ADP (wzrost zatrudnienia o 102 tys. vs. konsensus 140 tys.) oraz spadku wskaźnika ISM w sektorze usługowym (55,1 pkt. vs. 56,9 pkt. w maju i konsensus 56,1 pkt.). Daje to jasny sygnał, jakich reakcji na oficjalny raport BLS z rynku pracy należy się spodziewać w piątek (im gorzej, tym lepiej). Sytuacja w USA staje się coraz bardziej niezdrowa, szczególnie, że po ostatnich rewizjach w dół oczekiwań w 2Q2019 spodziewany jest spadek zysków spółek o -2,6% r/r. Jeżeli prognozy się potwierdzą, będzie to pierwsza od trzech lat sytuacja, w której drugi kwartał z rzędu ich dynamika będzie ujemna. Wprawdzie można argumentować, że w 2016 r. po perturbacjach w styczniu też widzieliśmy stopniowy marsz w górę, ale ciężko uwierzyć, że tym razem też będzie można liczyć na stymulację fiskalną w podobnej skali jak ta zapewniona przez pakiet podatkowy prezydenta Trumpa. Nawet jeżeli do niej dojdzie, będzie ona polegała najprawdopodobniej na zwiększeniu nakładów na infrastrukturę, a zatem będzie dotyczyła znacznie węższego grona spółek. Cokolwiek ma się wydarzyć, z uwagi na Dzień Niepodległości w USA czeka nas zapewne umiarkowany optymizm po wczorajszym zamknięciu za oceanem, niskie obroty i niewielka zmienność. Znacznie ciekawiej będzie jutro.

Remigiusz Lemke, analityk DM mBanku

WIG20 oscylował wczoraj przez całą sesję wzdłuż poziomu 2341. Ostatecznie indeks zakończył zmagania z wynikiem +0,19%. Mimo, że sam benchmark nie wykazywał się zbyt wysoką zmiennością, to w gronie blue chipów sytuacja prezentowała się już znacznie bardziej interesująco. Zdecydowanym liderem wzrostów był PKN Orlen, który złożył do Komisji Europejskiej dokumenty w sprawie przejęcia Lotosu. Kurs PKN wystrzelił o 6%, co znacznie zwiększyło prawdopodobieństwo realizacji formacji podwójnego dna i zakończenia ruchu korekcyjnego. Notowania PKN spadają od początku roku, jednak teraz kupujący stają przed realną szansą wyłamania oporu 97,3, co od strony technicznej otworzy przestrzeń do aprecjacji w kierunku 110 zł. Również notowania Lotos zareagowały pozytywnie na informacje o złożeniu dokumentów. Kurs Lotosu od półtora miesiąca przebywa w wąskim przedziale 80-87,7 zł, jeżeli kupujący wybiją górne ograniczenie konsolidacji, to notowania powinny powrócić do trendu wzrostowego i kontynuować aprecjację w kierunku 100 zł. Z uwagi na brak w sesji USA można oczekiwać, że dzisiejsza sesja będzie charakteryzować się obniżonymi obrotami. W Azji główne indeksy zyskują na wartości od 0,15% do 0,5%, co powinno lekko pozytywnie wpływać na GPW.

Krystian Brymora, analityk DM BDM

Środa nie przyniosła przełomu w technicznym obrazie rynku. WIG20 oscylował wokół punktu odniesienia i zakończył na 2346 pkt (+0,2%), poniżej europejskich. Poniedziałkowa „brzydka" świeca nie została potwierdzona, więc w tym przypadku scenariuszem o większym prawdopodobieństwie realizacji jest atak na lokalne szczyty z kwietnia'19 (>2413 pkt). Nastroje zewnętrzne są dobre. Skrócona sesja na Wall Street zakończyła się bezapelacyjnym zwycięstwem byków. S&P500 zyskał 0,8% wdrapując się na nowe szczyty hossy. Równie ciekawie było na rynku walutowym. Po tweecie D.Trumpa o prowadzeniu „manipulacji walutowych przez Chiny i EU i pompowaniu pieniędzy w system" dolar spadł na dzienne minima, ale szybko się podniósł i wrócił do wczorajszego odniesienia. Obecnie jesteśmy w korekcie po dynamicznym ruchu w czerwcu. Ten daje szanse na zmiany w średnioterminowym układzie gry, przez co dolar powinien pozostawać słabszy. Jeśli na obecnym etapie przyjmiemy, że to tylko korekta ruchu 01.18-06.19, to dolar ma jeszcze potencjał do 2-5% deprecjacji. Przekładając na nasze: powinien kosztować 3,7-3,5 PLN. Oczywiście wiele na to wskazuje, że to nie tylko korekta. Co może „popsuć" ten scenariusz ? Christine Lagarde ! Francuska polityk/prawnik, bez doświadczenia w bankowości o neokeynesowskich poglądach, zastąpi na tym stanowisku profesora ekonomii, bankiera z „krwi i kości" Mario Draghiego. Choć do upływu jego kadencji (od 2011 roku) zostało jeszcze 4 miesiące, to już wczoraj politycy przedstawili oficjalnego kandydata. Nie bez wpływu na decyzję pozostaje objęcie teki szefa KE przez ministra obrony Niemiec. Zmiana warty w EBC na „niekontrolowanie gołębi" może tym samym mieć duży wpływ na stabilności wspólnej waluty.