Tym razem relatywnie mniej straciła giełda w Warszawie. WIG20 zniżkował na koniec sesji o 1,1 proc.
Zaostrzenie konfliktu handlowego pomiędzy USA i Chinami negatywnie zaskoczyło inwestorów, wywołując falę wyprzedaży na giełdach. W głównej roli wystąpił jak zwykle Donald Trump, który zagroził nałożeniem ceł na pozostałe chińskie towary. Twarde stanowisko Amerykanów zapewne jest elementem gry negocjacyjnej mającej zmusić chińskie władze do ustępstw, ale dla wielu inwestorów, którzy jeszcze do niedawna liczyli na porozumienie handlowe mocarstw, taki rozwój wypadków był zaskakujący.
Wyraźne pogorszenie nastrojów na giełdach sprawiło, że piątkowy handel całkowicie zdominowali sprzedający. To zaowocowało silnymi spadkami indeksów, nienotowanymi od miesięcy. Biorąc pod uwagę zasięg zniżek negatywnie na tle pozostałych rynków wyróżniły się największe zachodnioeuropejskie parkiety. We Frankfurcie i Paryżu główne indeksy zjechały ponad 3 proc. pod kreskę. Równie kiepskie nastoje panowały w Moskwie. Na minusie wystartowały również amerykańskie indeksy, choć skala przeceny w porównaniu z Europą była ograniczona. Indeksy w Warszawie poddały się negatywnym nastrojom na pozostałych rynkach. WIG20 finiszował nieco ponad 1 proc. pod kreską.
W Warszawie na celowniku sprzedających znalazły się największe firmy. Negatywnie w tym gronie wyróżniły się walory KGHM, podążając śladem taniejącej miedzi. Chętnie pozbywano się też papierów JSW, Lotosu i spółek odzieżowych. Ze zmiennym szczęściem radził sobie sektor bankowy. Podczas gdy akcje Pekao zyskały, notowania pozostałych banków zjechały pod kreskę. Negatywnym nastrojom skutecznie oparły się też notowania spółek energetycznych, Dino oraz Play.
Sprzedający zdominowali również handel na szerokim rynku akcji. Zdecydowana większość małych i średnich spółek zakończyła notowania pod kreską Jednym pozytywnych wyjątków był LiveChat, który wyróżnił się efektowną, kilkuprocentową zwyżką, co jest odpowiedzią rynku na silny lipcowy przyrost nowych klientów.