Po marnej sesji na Wall Street, jeszcze gorszej w Azji, europejskie indeksy akcji otworzyły się w środę w większości na czerwono. W grupie tej był oczywiście WIG20, który po dwóch godzinach sięgnął – jak się potem okazało – dna na poziomie 2228 pkt. Oznaczało to ponad 0,9-proc. zniżkę. Następne godziny nie przyniosły już większych zmian w notowaniach indeksu dużych spółek, a sesja zakończyła się ostatecznie na poziomie 2235 pkt, czyli spadkiem o 0,59 proc. Za nami zatem trzecia z rzędu czarna świeca, wyrysowana na wykresie WIG20. Na razie jednak kupujący nie mają wielu powodów do obaw. Co więcej, w czwartek mogą liczyć na odreagowanie. W środę udało im się bowiem utrzymać indeks dużych spółek nad połową długiej białej świecy z poniedziałku z poprzedniego tygodnia. Wówczas WIG20 zyskał ponad 3 proc. Z technicznego punktu widzenia wsparcie zostało potwierdzone. Również aktywność inwestorów była w środę nieco wyższa niż w poprzednich dniach. Obroty tym razem przekroczyły 700 mln zł. Przed środową sesją sporo spółek zaprezentowało wyniki kwartalne, w tym PGE. Choć nie odbiegały one od wcześniejszych szacunków, to PGE przez cały dzień było głównym hamulcowym największej dwudziestki. Pod koniec sesji strata przekraczała 7 proc. Porównywać z nim mogło się tylko Dino Polska, które zniżkowało o blisko 6 proc. Dino pokazało jednak wyniki w ubiegłym tygodniu. Od tego czasu obroty są zdecydowanie wyższe, a w środę cena akcji na zamknięciu była najniższa od połowy sierpnia.
Inne europejskie indeksy akcji również przez cały dzień głównie zniżkowały, jednak WIG20 był w gronie najsłabszych. Niemiecki DAX pod koniec dnia tracił 0,48 proc. Amerykański S&P500 w chwili zamykania się giełd Starego Kontynentu był niemal w tym samym miejscu, co podczas zamknięcia poprzedniego dnia.
Kapitał przesuwał się z akcji do obligacji, w efekcie rentowności papierów skarbowych spadały. Dla polskich obligacji 10-letnich rentowność sięgała 2,09 proc.