Środowa sesja na warszawskiej giełdzie miała bardzo podobny przebieg do tej wtorkowej. Mieliśmy więc udane otwarcie, później atak podaży, a następni odrabianie strat. W odróżnieniu jednak od wtorkowej sesji ostatnie słowo należało tym razem do byków. Ale po kolei...
WIG20 notowania rozpoczął od wzrostu rzędu 0,3 proc. Od startu notowań główną siłą rynkową były spółki energetyczne, które kolejny dzień z rzędu wyraźnie zyskiwały na wartości. Gorzej natomiast radziły sobie banki, które znowu musiały borykać się z przeceną. Nie minęła jednak godzina handlu, a po udanym otwarciu zostało tylko wspomnienie. WIG20 zjechał około 1 proc. pod kreskę, a głównym ciężarem był wspomniany sektor bankowy. Akcje PKO BP traciły około 4 proc.
To co się działo na naszym rynku zgodne było z ruchami na innych parkietach. Tam też dominowała podaż. Niemiecki DAX w ciągu dnia spadał o około 1 proc. Wydawało się, że w takich warunkach i przy takich problemach banków bykom trudno będzie coś ugrać.
Tak samo jednak, jak we wtorek z odsieczą przybyli Jankesi. Kolejne rekordy indeksu Nasdaq oraz niewielkie spadki pozostałych amerykańskich indeksów wystarczyły jako argument do kupowania akcji również na GPW. WIG20 zaczął mozolne odrabianie strat. Szło mu naprawdę nieźle. W efekcie na ostatniej prostej to znowu byki miały więcej do powiedzenia. WIG20 ostatecznie zyskał 0,3 proc.
To co się działo na spółkach energetycznych śmiało można nazwać szałem zakupów. Tauron zyskał prawie 16 proc. Papiery PGE podrożały z kolei blisko 14 proc. Pozostałe firmy nawet nie zbliżyły się do tych osiągnięć. Wynik całego indeksu WIG20 byłby lepszy gdyby nie banki. Akcje PKO BP potaniały o 3,4 proc., Santander oraz Pekao straciły ponad 2 proc.