Indeks S&P 500 z impetem przełamał linię trendu zwyżkowego poprowadzoną po serii czterech lokalnych dołków począwszy od maja, stawiając pod znakiem zapytania slogan „buy the dip" (kupuj każdy niewielki spadek indeksu). A kiedy po kilku dniach odbicia notowań wydawać się mogło, że to już koniec korekty, we wtorek amerykański benchmark brutalnie skasował całe odreagowanie, powracając w okolicę dwumiesięcznego minimum.

Co może przynieść rozpoczynający się jutro październik, otwierający zarazem ostatni kwartał tego roku? Na statystyczny wzorzec dziesiątego miesiąca roku składa się kulminacja wyprzedaży w pierwszej jego połowie, a potem odreagowanie w drugiej połowie będące wstępem do tradycyjnego „rajdu św. Mikołaja". Co przemawia za kontynuacją korekty spadkowej zgodnie z tym wzorcem? Z pewnością okoliczności makroekonomiczne – nasze modele oparte na chińskim impulsie kredytowym czy podaży pieniądza zgodnie sugerują możliwe dalsze schładzanie koniunktury gospodarczej. Jednocześnie banki centralne są zmuszone przez rozkręcającą się inflację do zmierzania w bardziej jastrzębim kierunku.

Z technicznego punktu widzenia kluczowe wydaje się to czy S&P 500 zdoła w ramach ewentualnego kolejnego odreagowania powrócić powyżej opadającej linii poprowadzonej po dziennych słupkach, począwszy od szczytu hossy z 2 września. ¶