Już w listopadzie bowiem nasze indeksy zaczęły spadać i tworzą obecnie największą korektę w tym roku (WIG stracił 8 proc.), choć jej skala nadal pozostaje umiarkowana. Niewątpliwie jest to jednak dość przykre zderzenie z rzeczywistością giełdową, gdy zarówno WIG20, mWIG40, jak i sWIG80 są na kilkuprocentowych minusach, podczas gdy za granicą giełdy rosną. Najlepiej widać to w USA, gdzie S&P 500 czy Nasdaq ustanowiły nowe szczyty. Także w Europie główne indeksy osiągnęły nowe rekordy, choć w tym przypadku ostatnie dni przyniosły spadki. W niełasce pozostają rynki wschodzące i to na pewno nie pomagało krajowym akcjom. Zbiegło się to w czasie z bardzo wyraźnym osłabieniem złotego czy to do dolara, czy do euro, oraz z silnym wzrostem rentowności krajowych obligacji dziesięcioletnich. Takie zachowanie poszczególnych rynków tylko potwierdza to, że w portfelu warto mieć ekspozycję zróżnicowaną geograficznie oraz w różnych walutach. Z punktu widzenia krajowych spółek ostatnie osłabienie złotego sprzyja tym firmom, które mają przychody w walutach obcych (np. surowcowe, IT, gry komputerowe). Jest to z kolei obciążenie dla firm importerów (np. handel), ale również po części dla banków z ekspozycją na kredyty frankowe. ¶