Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że czas silnego dolara dobiega końca. Kurs pary EUR/USD znowu zaczął zbliżać się do poziomu 1,19. Nie udało się go jednak zaatakować. Ubiegły tydzień przyniósł bowiem małe trzęsienie ziemi na rynku walutowym. W głównej roli wystąpiły banki centralne.
Odkryte karty
Najpierw argumenty do umocnienia dolara dała amerykańska Rezerwa Federalna. Co prawda jej decyzja o podwyżce stóp procentowych była oczekiwana, ale ważniejsze okazały się sugestie dotyczące kolejnych ruchów. Najnowszeprojekcje mówią, że na koniec roku główna stopa procentowa sięgnie 2,4 proc., co sugerowałoby jeszcze dwie podwyżki. W 2019 r. ma dojść do trzech podwyżek, a w 2020 r. główna stopa procentowa Fedu może sięgnąć 3,4 proc. Po Rezerwie Federalnej swoje pięć minut miał Europejski Bank Centralny. Zdecydował on m.in., że program skupu aktywów (QE) będzie trwał do końca grudnia. We wrześniu jego wartość ma zostać zmniejszona z 30 mld euro do 15 mld euro miesięcznie. Z kolei stopy procentowe mają pozostać do przyszłego roku na obecnym ultraniskim poziomie.
Wspólna waluta pozostaje pod presją, a kurs EUR/USD utrzymuje się około poziomu 1,16, a po czerwcowych posiedzeniach Fedu oraz EBC perspektywa zaatakowania 1,15 pozostaje realna. Spadki na EUR/USD wspiera także kryzys imigracyjny, który grozi wielkiej koalicji w Niemczech – zwraca uwagę Rafał Sadoch, analityk DM mBanku.
Na aspekty te zwraca uwagę także Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB. – Na rynku walut euro nie ma ostatnio łatwo. Po kryzysie politycznym we Włoszech w ubiegłym tygodniu cios notowaniom wspólnej waluty zadał EBC, zapowiadając brak podwyżki stóp do września 2019 r. Niby nie było to nic specjalnie zaskakującego, jednak całkowicie eliminując możliwość podwyżki przez ponad rok, EBC wytrącił istotny argument z rąk kupujących, którzy mogli liczyć, że poprawa w danych przełoży się jednak na zmianę oczekiwań za jakiś czas. Teraz dochodzi dodatkowo mały kryzys polityczny w Niemczech. Szef bawarskiej CSU wystosował do kanclerz Niemiec ultimatum, zgodnie z którym Merkel w ciągu dwóch tygodni musi na poziomie europejskim przeforsować rozwiązanie, zgodnie z którym imigranci będą zawracani do krajów, w których w pierwszym rzędzie zostali zarejestrowani. Merkel ma zatem trudny wybór – zmienić stanowisko, ryzykując utratę wizerunku, bądź liczyć się z możliwością rozpadu rządu. Co prawda są nadzieje na kompromis, ale z pewnością ten wątek powinien być śledzony przez inwestorów – twierdzi Kwiecień.