Wspomniał pan o czynnikach, które wspierają notowania euro w stosunku do dolara. Z drugiej strony na horyzoncie jest też przecież wiele czynników ryzyka, jak chociażby sama kwestia koronawirusa, temat wojny handlowej, a w samych Stanach Zjednoczonych niepewny kolejny pakiet fiskalny czy też zbliżające się wybory.
Każdego dnia jesteśmy w stanie wymienić te elementy ryzyka. To najdobitniej świadczy o tym, że rynek też zdaje sobie z nich sprawę. Otwartym pytaniem pozostaje, co dalej z koronawirusem? Dlaczego rynek nie boi się tego, co dzieje się od miesiąca w Stanach Zjednoczonych, gdzie pandemia powraca. Mimo bowiem tych niepokojących sygnałów rynki poruszają się trasą, jakby nie było żadnej pandemii. Myślę, że mamy do czynienia z szukaniem pozytywów w butelce, która jest do połowy pusta. Rynek też żyje tym, że są prace nad szczepionką. Ze strony spółek, które się tym zajmują, pojawiają się informacje, że te prace są na dobrej drodze. Inwestorzy ignorują natomiast fakt, że szczepionka nie pojawi się za tydzień, tylko pewnie za kilkanaście miesięcy. Tymczasem czeka nas jeszcze trudna jesień i zima. Być może rynek do tego tematu powróci w okolicach września. Jeżeli bowiem pojawiłyby się poważne sygnały, że druga fala zakażeń dotknie też w znacznym stopniu Europy, to wtedy temat koronawirusa znowu będzie brany pod uwagę przez inwestorów. Jesienią powróci też wątek związany z polityką amerykańską. Chodzi oczywiście o listopadowe wybory, które będą dotyczyły wyboru zarówno prezydenta, jak i Kongresu. Tutaj też jest szereg różnych tematów. Jeżeli wybory wygrają Demokraci, to z reguły tego typu wydarzenia nie wpływają dobrze na giełdę. Joe Biden proponuje teraz m.in. odwrócenie niektórych reform wprowadzonych przez Donalda Trumpa. Dla spółek oznaczałoby to mniejsze zyski. Dla giełdy wybór Joe Bidena i większość dla Demokratów w Kongresie byłaby więc gorszym scenariuszem.
Jakie więc będzie II półrocze dla dolara? Tak jak wspomnieliśmy, mamy co najmniej kilka wątków...
Biorąc pod uwagę, że ruch spadkowy na dolarze ostatnio przyspieszył, to być może potrwa on jeszcze kilka tygodni. Dopiero jesień, o czym wspomniałem, przyniesie wzrost ryzyk. To będzie powodowało, że już późniejszą jesienią dolar nieco odbije, jednak gdyby spojrzeć na amerykańską walutę w długim terminie, czyli np. za rok, licząc od dzisiaj, to myślę, że dolar będzie jednak tańszy, niż jest teraz pod warunkiem oczywiście, że nie dojdzie do nowych perturbacji. Rynek dostrzega bowiem, że amerykańska waluta jest przewartościowana.
Ostatnie dni są również udane dla złotego. Oczywiście zyskuje on w relacji do dolara, co jest konsekwencją wydarzeń na parze EUR/USD, ale także nasza waluta zyskuje w relacji do euro. Czy to jest pokłosie unijnego porozumienia i pieniędzy, które mają trafić z funduszu odbudowy do Polski?
W dużej mierze tak. Złoty zaczął się wyraźniej umacniać właśnie po unijnym szczycie. Poza tym czynnikiem, który także pomógł, były dane Głównego Urzędu Statystycznego na temat produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej w czerwcu. One wypadły zaskakująco dobrze i widać, że to ożywienie po wiosennym zawieszeniu gospodarki jest jednak dość wyraźne.